Rano obudziły Martę rozmowy
dobiegające z salonu. Niezbyt zadowolona z faktu, że znowu się nie wyspała,
weszła do wspólnego pokoju i zobaczyła całą czwórkę. Tak, czwórkę: Zbyszek też
już siedział w najlepsze i zajadał się ciasteczkami, kupionymi zapewne przez
Karolinę.
-
O, wstała nasza śpiąca królewna! – zażartował Maciek
-
Pospałaby dłużej, gdyby nie wasz brak zrozumienia! – burknęła, wpasowując się
między Michała i Zbyszka na kanapie – no, przesuńcie się z lekka, prosić was
mam?
-
Uhuhu, ktoś tu się faktycznie nie wyspał – powiedział Zbyszek
-
Spoko, nie martw się, za dziesięć minut wróci do siebie, tylko się rozbudzi –
zaśmiała się Karolina, po czym zwróciła się do przyjaciółki – a ty nie siedź
tak, tylko rusz dupę, bo zaraz idziesz z Michałem na zakupy!
-
Co? Niech Zibi z nim pójdzie!
-
Zibi to dopiero, co przyszedł – powiedział sam zainteresowany i wypiął jej
język
-
A Marta dopiero, co wstała! – odgryzła się dziewczyna
-
Bez gadania, Walawska, Zbyszek jest mi potrzebny w kuchni, poza tym kto widział
dwóch facetów na zakupach? Zapomną czegoś, kupią nie to, co trzeba i na obiad
będziemy jeść zupki chińskie. Także raz, raz! – zarządziła Karolina
Marta posłała przyjaciółce mordercze
spojrzenie, po czym westchnęła i poszła się ogarnąć. Będąc pod prysznicem
zastanawiała się, co znowu kombinuje Ignaczakówna. Po czterdziestu minutach
była gotowa do wyjścia, tak więc wyposażona przez Karolinę w gustowny kosz
wiklinowy i listę zakupów, zawołała Michała i oboje wyszli.
Gdy zeszli na dół Marta zostawiła
kosz w samochodzie, nie chcąc najeść się wstydu w osiedlowym sklepie.
Oczywiście lista zakupów była tak długa i tak urozmaicona, że nie obyło się bez
wizyty na bazarku kilkaset metrów dalej i w jeszcze kilku innych sklepach. W
końcu po dwóch godzinach obładowani dochodzili do bloku przy Petofiego 7.
-
Czekaj, wezmę ten gustowny koszyczek, bo tamta się jeszcze obrazi, że nie
doceniłam tak miłego gestu – powiedziała z ironią, na co Michał się roześmiał –
nie ma się z czego śmiać, zobaczysz jaki wykład pierdolnie, że tak chciała
pomóc! – dodała i sama zaczęła się śmiać, wyobrażając sobie Karolinę fukającą
na nią z powodu wspomnianego kosza.
Wtaszczyli zakupy na drugie piętro i
rozpoczęło się szukanie kluczy, które zakończyło się sukcesem po dziesięciu
minutach. W dobrych humorach weszli do domu, w którym zastali tylko martwą
ciszę, a na stole w salonie dostrzegli jakąś kartkę.
-
Pięknie kurwa, jeszcze może obiad im zrobić? – wkurzyła się Marta – banda
jełopów!
-
Spokojnie, może wyszli tylko na chwilę i zaraz wrócą? Trzeba ogarnąć ten liścik
ze stołu – Michał nie potrafił opanować śmiechu
-
Zaraz, najpierw musimy rozpakować to gówno – wskazała na zakupy – i nie
rozumiem, co cię tak bawi! – dodała oburzona
-
W zasadzie ty. Śmiesznie się wkurzasz – skwitował Michał, po czym biorąc zakupy
poszedł za Martą do kuchni
-
Ja nie wiem, o co chodzi tej Ignaczakowej, kiedyś jej coś zrobię, przysięgam! –
Walawska wrzuciła część kupionych produktów do lodówki, po czym resztę
poukładała w szafkach i szufladach – dobra, idziemy ogarnąć, o co chodzi. Jedno
jest pewne, nie robię im żadnego obiadu!
Poszli do salonu i Marta złapała
liścik. Był krótki, ale treściwy. Poczuła, jak serce wali jej jak młot i miała
nadzieję, że Michał nie zwrócił na to uwagi. Przeczytała kolejny raz i kolejny
mając nadzieję, że literki nagle ułożą się w zupełnie inne wyrazy. Jednak one
nie chciały posłuchać. Na niedbale wyrwanej z zeszytu kartce, jak wół, było
napisane: „My już sobie wszystko
wyjaśniliśmy i wszystko wiemy. Reszta należy do Was. Macie godzinę, potem
wracamy i ma być tak, jak to sobie ułożyliśmy w naszych porąbanych głowach :*
Pzdr, K., M., Z.” Pod spodem, niestarannym pismem, na pewno nie należącym
do Karoliny, widniało: „P.S.: Nie chcę
jeszcze zostać wujkiem! :D Z.” Marta rzuciła kartkę na stół i wyjęła
telefon. Napisała smsa: „Doigrałaś się! Skrzywdzę Cię, zanim zdążysz
przekroczyć próg tego mieszkania, przysięgam!”, po czym wysłała go do
przyjaciółki. W tym czasie Michał zdążył kilkukrotnie przeczytać wiadomość
pozostawioną im przez przyjaciół. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie z
odrobiną przerażenia. Marta zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.
-
Dobra, o co chodzi? – spytał kompletnie zdezorientowany Michał
-
Sama chciałabym to wiedzieć. Na razie ogarnęłam tyle, że mamy pogadać. Dobra,
siadaj! – zarządziła wskazując miejsce na kanapie i sama usiadła obok – Wiem,
że głupio to zabrzmi, ale muszę zadać to pytanie, więc odpowiedz szczerze. Czy
ty… Czy… Może… Czy... No…
-
No co „czy ja”?
-
Rozmawiałeśzemnąokimś?!
-
Co?
-
Tfu! Stop, od początku! Oddychaj Marta, oddychaj… Wdech i wydech, wdech… -
zaczęła unosić i opuszczać prawą dłoń, demonstrując głębokie oddechy – zrobisz
teksańską masakrę piłą mechaniczną sprawcom tej idiotycznej sytuacji jak wrócą,
teraz musisz ją ogarnąć. Spokojnie, tylko spokojnie… Dobra, to tak… Rozmawiałeś
z kimś… może… na mój temat?
-
Nie… Tak… Nie… No dobra, z Zibim – Michał plątał się tak, jak dotąd Marta –
mówiłem mu tam, że jesteś spoko i, że cię lubię
-
A, no widzisz i już wszystko jasne – Marta klasnęła w dłonie – bo ja też
rozmawiałam z Karoliną, że jesteś spoko i, że cię lubię. Tak ogólnie,
oczywiście
-
No… i, że czasem myślę… co u ciebie, czy coś… tak wiesz, czysto hipotetycznie
myślę...
-
No więc właśnie… ja też tak tam wspominałam Karolinie… że też tak wiesz…
zupełnie hipotetycznie czasem sobie myślę, co u ciebie…
-
I… no, że tego… że się cieszę, że mamy taki dobry kontakt, bo tak jakoś…
-
Tak jakoś o… no fajnie jest i też się z tego cieszę…
-
Także tego… i z tej twojej herbaty z sokiem malinowym się śmiałem też, że muszę
spróbować…
-
A, racja, też coś tam się śmiałam, że nie piłeś i muszę cię nią poczęstować…
-
No i tam jeszcze… że w sumie fajnie byłoby, gdyby…
cośztegowyszłoboniejesteśmiobojętna – powiedział na wdechu
-
Tak, też tak uważam! – odpowiedziała Marta, zanim przeanalizowała to, co
właśnie usłyszała – Zaraz, co?! – jednak nie dane było jej w tej chwili poznać
odpowiedzi, gdyż Michał wykorzystując jej zamyślenie, zbliżył się i pocałował
ją. Odwzajemniła pocałunek. W zasadzie to nie chciała, by ta chwila się
skończyła. Poczuła motylki w brzuchu, jak nastolatka i zaczęła się śmiać sama
do siebie.
-
Właśnie to. Z czego się śmiejesz? – zapytał zdezorientowany Michał
-
Z tego wszystkiego! To jakaś paranoja Misiek! Znamy się hmm… powiedzmy, że trzy
tygodnie, z tego większość czasu byliśmy w kontakcie… powiedzmy telefoniczno –
internetowym, nasi przyjaciele „sprzedają” nas sobie nawzajem, a my zachowujemy
się, jakbyśmy mieli po dziesięć lat. A wiesz, co jest w tym wszystkim
najlepsze? Że jest mi z tym naprawdę dobrze! Że mimo, że wiem, że wyglądam,
jakbym właśnie straciła rozum, ja się świetnie czuje z tym faktem! – śmiała się
dalej
-
Właśnie tu jest cały problem… Że ja czuję się tak samo! To nie jest normalne,
trzeba coś z tym zrobić – śmiali się oboje
-
Zrobić, to my coś musimy z tymi zdrajcami, którzy doprowadzili do sytuacji, w
której zabieraliśmy się do tematu, niczym szczerbaci do sucharów!
-
Oo, zdecydowanie trzeba się zemścić
-
W sumie, to mam już pewien pomysł, żeby im kopary poopadały. Zrobimy tak… -
Marta wtajemniczyła Michała w swój plan.
* * *
Jedenastka.
Czekam na następne! K. :D
OdpowiedzUsuńNie można się oderwać ani na minutę 😃
OdpowiedzUsuń