środa, 5 września 2012

ROZDZIAŁ 3.


            Dojechali właśnie do Częstochowy. Krzyśka z nimi nie było, gdyż jako świadek musiał pomóc Arkowi w sprawach organizacyjnych. Wszyscy mieli się z nim zobaczyć dopiero w kościele, jednak wiedzieli, że tak naprawdę okazja do rozmowy będzie dopiero w trakcie wesela. Przed częstochowską świątynią stało już dużo osób. „Całkiem sporo, jak na środek tygodnia” – pomyślała Marta wysiadając z samochodu. Wzięła kwiaty i razem z resztą dołączyła do czekających gości. Po chwili przyjechali. Młoda para wyglądała pięknie. Od razu było widać tą miłość, która ich łączyła. Krzysiek z Magdą, jak na świadków przystało, również prezentowali się świetnie. Do ołtarza Arek został poprowadzony przez swoją mamę, Aga przez swojego tatę. Ślub, jak to ślub, przebiegał bez większych „odstępstw”, pomijając ciągły blask fleszy fotoreporterów, którzy chcieli mieć jak najlepsze zdjęcia do swojej gazety. Słowa przysięgi młodzi wypowiadali patrząc sobie w oczy, na ich ustach gościł uśmiech. Po ceremonii młodzi zostali obsypani ryżem na szczęście, następnie goście ustawili się w kolejce, by złożyć im życzenia.
- Szczęścia! I żebyście zawsze byli tak uśmiechnięci, jak dzisiaj. No i dzieci misiaki, gromadki małych Gołasiątek! – roześmiała się Marta, gdy w końcu przyszła jej kolej – prezent dostaniecie, jak rodzice Krzyśka się wreszcie do was dopchają – zażartowała, wręczając Agnieszce kwiaty.
            Na wesele państwo Gołasiowie pojechali dorożką. Było to jedno z marzeń Agi, które Arek postanowił spełnić. Pomimo tego, że koledzy z częstochowskiej drużyny siatkarza zrobili bramę już podczas drogi z domu Agnieszki do kościoła, tutaj również nie obyło się bez tego zwyczaju. Magda z Krzyśkiem na zmianę „wykupywali” możliwość dalszego przejazdu cukierkami lub kolejnymi butelkami wódki, w zależności od wieku osób robiących bramę. Na miejscu młodzi zostali tradycyjnie powitani chlebem i solą, były kieliszki bite na szczęście, Arek musiał przenieść Agę przez próg, goście odśpiewali „Sto lat”, potem znaną każdemu „Gorzką wódkę”, po której nie obyłoby się bez pocałunków, był również pierwszy wspólny taniec do piosenki „Prócz Ciebie nic”. Cudownie się na nich patrzyło: tacy młodzi, szczęśliwi, zakochani.
            Zabawa rozkręcała się na dobre. Marta tańczyła na przemian z Krzyśkiem, Maćkiem, udało jej się nawet wyciągnąć na parkiet pana Ignaczaka. Przyszedł również czas na taniec z Arkiem. Marta musiała przyznać, że zrobił on spore postępy od ich ostatnich „wywijańców”.
- To Aga, wszystko Aga. Zawzięła się, że mnie w końcu tańczyć nauczy – śmiał się siatkarz
- No i muszę ci przyznać, że dopięła swego. Naprawdę nieźle ci idzie! – odpowiedziała Marta
- Dzięki – Arek zawstydził się jak to zawsze miało miejsce w sytuacjach, gdy ktoś go chwalił – nawet nie wiesz Marta, jaki jestem szczęśliwy.
- Wiem, Aruś, wiem. Człowiek musiałby być ślepy, żeby tego nie zauważyć! Powiedz mi, co dalej?
- Jak to co? – chłopak zamyślił się na chwilę – teraz jedziemy do Wisły na weekend na naszą małą podróż poślubną, potem jadę do Spały na zgrupowanie, potem jest memoriał, na którym się widzimy, i Mistrzostwa Europy, z których wracamy oczywiście z medalem – roześmiał się – no a potem… potem mamy z Agą kilka dni na kursy Częstochowa – Ostrołęka, no i fru do Maceraty.
- Hola, hola, a dzieci panie Gołaś?
- Będą i dzieci. Na początek będzie córka! Potem syn, potem znowu córka. Zobaczysz, wrócimy tu co najmniej we trójkę!
- No ja mam nadzieję, fajnie będzie znowu zostać ciotką. Ale muszę przyznać, że smutno tu będzie bez was. Mimo, że ten rok już was nie było w Polsce, to nadal się nie przyzwyczaiłam, że jesteście tak daleko.
- Młoda no co ty? Tylko mi nie mów, że będziesz tęsknić! Patrzcie państwo, dać jej metę we Włoszech i jeszcze narzeka – Arek teatralnie wzniósł oczy ku górze – to kiedy wpadasz z młodymi Ignaczakami? Ferie, następne wakacje?
- Oj tak sobie tylko marudzę, na coś muszę – zaśmiała się Marta – przypuszczam, że ferie, jak uda się ogarnąć sesję w miarę normalnie. W wakacje przecież będziesz dzielnie zwyciężał z reprezentacją!
- Nie wiadomo, czy dostanę powołanie. Właśnie, bo przecież jeszcze nie miałem okazji: gratuluję przyjęcia na studia. To co, teraz „warszawka” stoi przed Tobą otworem? – zażartował
- No nie inaczej. Zobaczymy kto się będzie śmiał, jak będziesz stał z moją kolejną książką historyczną w kolejce po autograf. Nie będzie żadnej taryfy ulgowej, nawet o tym nie myśl! – żartowaliby pewnie jeszcze długo, gdyby nie znaczące chrząknięcie z boku.
- Mój mąż to chyba o mnie zapomniał – powiedziała Aga udając obrażoną – odbijany proszę pani, tańczycie już chyba trzy piosenki! – zwróciła się do Marty puszczając oczko.
- Wybacz, chciałam trochę nadrobić, ty jeszcze zdążysz się nim nacieszyć!
- Gdybym cię nie znała, to wiedz, że byłabym zazdrosna – dobry humor ich nie opuszczał.
            Marta „zwróciła” męża Adze i wyszła na dwór. Zapaliła papierosa i dostrzegła na pobliskiej ławeczce dwie osoby, jedna przywołała dziewczynę gestem.
- Idzie nasza historyczka! – zawołał roześmiany Krzysiek – Marta, to jest Ewa, koleżanka Arka z Ostrołęki, jeszcze z podstawówki.
- Ewa Maćkowska – przedstawiła się dziewczyna podając Marcie rękę. Marta musiała przyznać, że sprawiała wrażenie bardzo sympatycznej osoby
- Marta Walawska, przyja…
- Już słyszałam, przyjaciółka, druga młodsza siostra, pasjonatka historii, przyszła studentka – roześmiała się Ewa – Krzysztof zdążył Cię zapowiedzieć, zanim przyszłaś.
            Dalsza rozmowa przebiegła w równie miłej atmosferze. Marta dopaliła papierosa i we trójkę wrócili do środka. Krzysiek znowu poszedł pełnić obowiązki świadka, natomiast Walawska zauważyła zmierzającą do stołu Agnieszkę.
- Znowu ci ktoś męża odbił? – zaśmiała się. Dziewczyny usiadły przy stole i zaczęły rozmawiać. O krótkich wakacjach Gołasiów w Wiśle, o bliższych i dalszych planach na przyszłość, o odwiedzinach we Włoszech. Zbliżała się północ i zespół zaczął zapowiadać oczepiny. W szranki stanęło całkiem pokaźne grono panien i kawalerów. Welon Agi złapała Ewa, krawatkę Arka natomiast Maciek. Marta z Karoliną śmiały się, że teraz czas na Ignaczakównę. Po wspólnym tańcu „nowej” pary młodej nie zabrakło tortu oraz oczywiście konkursów dla par. Do jednego udało się nawet Marcie namówić Krzyśka, co było dobrym pomysłem, gdyż zajęli pierwsze miejsce. Widać jednak było, że Krzyśkowi wpadła w oko Ewa, gdyż to z nią wywijał na parkiecie. Jednak nie odpuszczał też Marcie, ani swojej siostrze. Zabawa trwała do białego rana. Następnie całą szóstką pożegnali się z Gołasiami, życząc im udanego pobytu w Wiśle, Krzysiek pożegnał się również z Ewą, po czym ruszyli –do Wałbrzycha.

* * *
Kolejny rozdział, myślę, że całkiem przyjemny mimo, że nieco krótszy. Zapraszam do czytania, konstruktywna krytyka jak zawsze mile widziana :) Pozdrawiam serdecznie, niecodzienna.

1 komentarz: