sobota, 15 września 2012

ROZDZIAŁ 11.


            Rano obudziły Martę rozmowy dobiegające z salonu. Niezbyt zadowolona z faktu, że znowu się nie wyspała, weszła do wspólnego pokoju i zobaczyła całą czwórkę. Tak, czwórkę: Zbyszek też już siedział w najlepsze i zajadał się ciasteczkami, kupionymi zapewne przez Karolinę.
- O, wstała nasza śpiąca królewna! – zażartował Maciek
- Pospałaby dłużej, gdyby nie wasz brak zrozumienia! – burknęła, wpasowując się między Michała i Zbyszka na kanapie – no, przesuńcie się z lekka, prosić was mam?
- Uhuhu, ktoś tu się faktycznie nie wyspał – powiedział Zbyszek
- Spoko, nie martw się, za dziesięć minut wróci do siebie, tylko się rozbudzi – zaśmiała się Karolina, po czym zwróciła się do przyjaciółki – a ty nie siedź tak, tylko rusz dupę, bo zaraz idziesz z Michałem na zakupy!
- Co? Niech Zibi z nim pójdzie!
- Zibi to dopiero, co przyszedł – powiedział sam zainteresowany i wypiął jej język
- A Marta dopiero, co wstała! – odgryzła się dziewczyna
- Bez gadania, Walawska, Zbyszek jest mi potrzebny w kuchni, poza tym kto widział dwóch facetów na zakupach? Zapomną czegoś, kupią nie to, co trzeba i na obiad będziemy jeść zupki chińskie. Także raz, raz! – zarządziła Karolina
            Marta posłała przyjaciółce mordercze spojrzenie, po czym westchnęła i poszła się ogarnąć. Będąc pod prysznicem zastanawiała się, co znowu kombinuje Ignaczakówna. Po czterdziestu minutach była gotowa do wyjścia, tak więc wyposażona przez Karolinę w gustowny kosz wiklinowy i listę zakupów, zawołała Michała i oboje wyszli.
            Gdy zeszli na dół Marta zostawiła kosz w samochodzie, nie chcąc najeść się wstydu w osiedlowym sklepie. Oczywiście lista zakupów była tak długa i tak urozmaicona, że nie obyło się bez wizyty na bazarku kilkaset metrów dalej i w jeszcze kilku innych sklepach. W końcu po dwóch godzinach obładowani dochodzili do bloku przy Petofiego 7.
- Czekaj, wezmę ten gustowny koszyczek, bo tamta się jeszcze obrazi, że nie doceniłam tak miłego gestu – powiedziała z ironią, na co Michał się roześmiał – nie ma się z czego śmiać, zobaczysz jaki wykład pierdolnie, że tak chciała pomóc! – dodała i sama zaczęła się śmiać, wyobrażając sobie Karolinę fukającą na nią z powodu wspomnianego kosza.
            Wtaszczyli zakupy na drugie piętro i rozpoczęło się szukanie kluczy, które zakończyło się sukcesem po dziesięciu minutach. W dobrych humorach weszli do domu, w którym zastali tylko martwą ciszę, a na stole w salonie dostrzegli jakąś kartkę.
- Pięknie kurwa, jeszcze może obiad im zrobić? – wkurzyła się Marta – banda jełopów!
- Spokojnie, może wyszli tylko na chwilę i zaraz wrócą? Trzeba ogarnąć ten liścik ze stołu – Michał nie potrafił opanować śmiechu
- Zaraz, najpierw musimy rozpakować to gówno – wskazała na zakupy – i nie rozumiem, co cię tak bawi! – dodała oburzona
- W zasadzie ty. Śmiesznie się wkurzasz – skwitował Michał, po czym biorąc zakupy poszedł za Martą do kuchni
- Ja nie wiem, o co chodzi tej Ignaczakowej, kiedyś jej coś zrobię, przysięgam! – Walawska wrzuciła część kupionych produktów do lodówki, po czym resztę poukładała w szafkach i szufladach – dobra, idziemy ogarnąć, o co chodzi. Jedno jest pewne, nie robię im żadnego obiadu!
            Poszli do salonu i Marta złapała liścik. Był krótki, ale treściwy. Poczuła, jak serce wali jej jak młot i miała nadzieję, że Michał nie zwrócił na to uwagi. Przeczytała kolejny raz i kolejny mając nadzieję, że literki nagle ułożą się w zupełnie inne wyrazy. Jednak one nie chciały posłuchać. Na niedbale wyrwanej z zeszytu kartce, jak wół, było napisane: „My już sobie wszystko wyjaśniliśmy i wszystko wiemy. Reszta należy do Was. Macie godzinę, potem wracamy i ma być tak, jak to sobie ułożyliśmy w naszych porąbanych głowach :* Pzdr, K., M., Z.” Pod spodem, niestarannym pismem, na pewno nie należącym do Karoliny, widniało: „P.S.: Nie chcę jeszcze zostać wujkiem! :D Z.” Marta rzuciła kartkę na stół i wyjęła telefon. Napisała smsa: „Doigrałaś się! Skrzywdzę Cię, zanim zdążysz przekroczyć próg tego mieszkania, przysięgam!”, po czym wysłała go do przyjaciółki. W tym czasie Michał zdążył kilkukrotnie przeczytać wiadomość pozostawioną im przez przyjaciół. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie z odrobiną przerażenia. Marta zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.
- Dobra, o co chodzi? – spytał kompletnie zdezorientowany Michał
- Sama chciałabym to wiedzieć. Na razie ogarnęłam tyle, że mamy pogadać. Dobra, siadaj! – zarządziła wskazując miejsce na kanapie i sama usiadła obok – Wiem, że głupio to zabrzmi, ale muszę zadać to pytanie, więc odpowiedz szczerze. Czy ty… Czy… Może… Czy... No…
- No co „czy ja”?
- Rozmawiałeśzemnąokimś?!
- Co?
- Tfu! Stop, od początku! Oddychaj Marta, oddychaj… Wdech i wydech, wdech… - zaczęła unosić i opuszczać prawą dłoń, demonstrując głębokie oddechy – zrobisz teksańską masakrę piłą mechaniczną sprawcom tej idiotycznej sytuacji jak wrócą, teraz musisz ją ogarnąć. Spokojnie, tylko spokojnie… Dobra, to tak… Rozmawiałeś z kimś… może… na mój temat?
- Nie… Tak… Nie… No dobra, z Zibim – Michał plątał się tak, jak dotąd Marta – mówiłem mu tam, że jesteś spoko i, że cię lubię
- A, no widzisz i już wszystko jasne – Marta klasnęła w dłonie – bo ja też rozmawiałam z Karoliną, że jesteś spoko i, że cię lubię. Tak ogólnie, oczywiście
- No… i, że czasem myślę… co u ciebie, czy coś… tak wiesz, czysto hipotetycznie myślę...
- No więc właśnie… ja też tak tam wspominałam Karolinie… że też tak wiesz… zupełnie hipotetycznie czasem sobie myślę, co u ciebie…
- I… no, że tego… że się cieszę, że mamy taki dobry kontakt, bo tak jakoś…
- Tak jakoś o… no fajnie jest i też się z tego cieszę…
- Także tego… i z tej twojej herbaty z sokiem malinowym się śmiałem też, że muszę spróbować…
- A, racja, też coś tam się śmiałam, że nie piłeś i muszę cię nią poczęstować…
- No i tam jeszcze… że w sumie fajnie byłoby, gdyby… cośztegowyszłoboniejesteśmiobojętna – powiedział na wdechu
- Tak, też tak uważam! – odpowiedziała Marta, zanim przeanalizowała to, co właśnie usłyszała – Zaraz, co?! – jednak nie dane było jej w tej chwili poznać odpowiedzi, gdyż Michał wykorzystując jej zamyślenie, zbliżył się i pocałował ją. Odwzajemniła pocałunek. W zasadzie to nie chciała, by ta chwila się skończyła. Poczuła motylki w brzuchu, jak nastolatka i zaczęła się śmiać sama do siebie.
- Właśnie to. Z czego się śmiejesz? – zapytał zdezorientowany Michał
- Z tego wszystkiego! To jakaś paranoja Misiek! Znamy się hmm… powiedzmy, że trzy tygodnie, z tego większość czasu byliśmy w kontakcie… powiedzmy telefoniczno – internetowym, nasi przyjaciele „sprzedają” nas sobie nawzajem, a my zachowujemy się, jakbyśmy mieli po dziesięć lat. A wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze? Że jest mi z tym naprawdę dobrze! Że mimo, że wiem, że wyglądam, jakbym właśnie straciła rozum, ja się świetnie czuje z tym faktem! – śmiała się dalej
- Właśnie tu jest cały problem… Że ja czuję się tak samo! To nie jest normalne, trzeba coś z tym zrobić – śmiali się oboje
- Zrobić, to my coś musimy z tymi zdrajcami, którzy doprowadzili do sytuacji, w której zabieraliśmy się do tematu, niczym szczerbaci do sucharów!
- Oo, zdecydowanie trzeba się zemścić
- W sumie, to mam już pewien pomysł, żeby im kopary poopadały. Zrobimy tak… - Marta wtajemniczyła Michała w swój plan.

* * *
Jedenastka.

2 komentarze: