Wieczorem Marta zaparkowała samochód pod
blokiem Pauliny, aby nie bawić się potem w jego przestawianie i udała się do
Krzyśka. Mimo, że była chwilę przed umówioną godziną, to jak zawsze ostatnia.
Dzisiaj nie było Stelmachów, którzy mieli jakąś rodzinną uroczystość. Od progu
została zasypana lawiną pytań ze strony Pauliny:
-
I jak? Możesz? Co powiedziała babcia? No mów, zgodziła się?
-
Poczekaj, daj mi się rozebrać – przekomarzała się Marta – no rozmawiałam z
babcią. Przykro mi dziewczyny, naprawdę… ale będziecie musiały wytrzymać ze mną
przez najbliższe dni
-
A, szkoda… – zaczęła Paula, na co Walawska przewróciła oczami – zaraz! Czyli
przenosisz się do mnie? Nie załapałam – zaśmiała się – to super!
-
Ale babcia postawiła jeden warunek. Jutro meldujemy się u niej na obiedzie. Ile
ja się o was nasłuchałam, jacy to jesteście mili i w ogóle – udała, że się krzywi
– no i obiecałam, że będę cały czas pod telefonem, gdyby babcia chciała, żebym
jej pomogła, czy coś
-
Na obiad do twojej babci? Zawsze! – zażartował Krzysiek, który znowu był
„wujkiem konikiem” dla „księżniczki” Oliwii
Mała widząc jednak siadającą na
kanapie Martę, czym prędzej wpakowała się jej na kolana, przytulając się.
-
No proszę, ciocia Marta zdetronizowała wujka Krzyśka z roli ulubionego „fotela”
– zaśmiała się Magda
-
I bardzo dobrze – zażartowała Walawska wypinając język Krzyśkowi – kto by tam
chciał siadać na kolana temu brzydalowi
-
Wypraszam sobie! – chłopak udał obrażonego
Rozpoczął się drugi mecz Polaków na
Mistrzostwach, tym razem przeciwko Rosji. Wszyscy w dobrych nastrojach liczyli
na powtórkę dnia wczorajszego. Niestety stało się inaczej. Gra była bardzo
wyrównana, pierwsze trzy sety kończyły się na przewagi, kolejno: 25:27 i 27:29
dla Sbornej oraz 29:27 dla Polski. W czwartym secie coś się stało i nasi
siatkarze nieco przygaśli, w związku z czym zakończył się on wynikiem 21:25 dla
Rosjan. Tym samym przegraliśmy cały mecz 1:3.
-
Dobra, to jest Rosja, z nimi ciężko jest wygrać. Starali się, nie wyszło.
Trudno, jutro będzie lepiej – usprawiedliwiał chłopaków Krzysiek
-
Chyba mówimy o dwóch różnych meczach, w tym czwartym secie to klapa! – wkurzała
się Paulina, a reszta jej wtórowała
-
Dobra dziewczyny, dajcie spokój, to jeszcze nie koniec świata! Zajmijmy się
czymś innym, bo mnie zjecie zaraz – zaśmiał się Ignaczak – sam z pięcioma
babami nie wygram
-
Sieścioma wujek! – powiedziała Oliwia, która cały mecz przysypiała na kolanach
Marty, a teraz nagle się ożywiła
-
Masz racje Oli, sześcioma – zaśmiał się Krzysiek, a za nim reszta
-
Dobra, na nas czas – zarządziła Magda, więc dziewczyny pożegnały się z
Krzyśkiem i wróciły do Pauliny
Dni mijały, jak to zwykle bywa – za
szybko. W poniedziałek rano Aga razem z Magdą i Oliwką wróciły do Częstochowy,
Paulina z Krzyśkiem mieli treningi, więc Marta z Dagmarą spacerowały uliczkami
Bełchatowa, ostatecznie lądując pod halą wynajmowaną przez Skrę do treningów i
tam czekały na przyjaciół, by zgodnie z obietnicą, udać się na obiad do pani
Barbary.
Po południu cała czwórka zasiadła
przed telewizorem w mieszkaniu Krzyśka, by zaciekle dopingować Polaków w meczu
z Włochami. Niestety na nic się to zdało. Mistrzowie Europy sprzed dwóch lat
bardzo szybko uporali się z naszymi siatkarzami, wygrywając 3:0, w pierwszym
secie na przewagi do 24., a następnie do 22. i 19. W Polakach z minuty na
minutę i z każdym traconym punktem widać było znikającego ducha walki, którego
dawało się dostrzec chociażby w poprzednim meczu z Rosjanami. Tym samym
pożegnaliśmy się z szansą na zdobycie medalu, a jedynym pocieszeniem było
ewentualne zajęcie 5. miejsca. Pod warunkiem wygranej w dwóch następnych
meczach.
-
Pieprzeni makaroniarze! – Paulina nawet nie kryła złości i przygnębienia
spowodowanego przegraną
-
Dziewczyny, no to jest sport… – Krzysiek starał się je pocieszać – tu przecież
można wygrać sto razy, a ten sto pierwszy, bardzo często najważniejszy, można
przegrać. Po to, by wkrótce wrócić w wielkim stylu. Zobaczycie, że zajmiemy to
piąte miejsce!
-
Ta… - Dagmara również nie kryła rozczarowania – tak jak dwa i cztery lata temu!
A kiedy w końcu zdobędziemy medal? Znowu będziemy sobie tłumaczyć, że za dwa
lata damy radę?
-
Oj Daga – zaczęła Marta – wiadomo, że był apetyt na medal. Ba, nawet na złoty.
Ale przegraliśmy z dwiema cholernie silnymi drużynami, więc nie ma co płakać
nad rozlanym mlekiem, trzeba wierzyć, że dadzą radę Ukrainie i Portugalii, i
zdobędą piąte miejsce. Przecież wszyscy jak tu siedzimy, wiemy, że nie
przegrali dla rozrywki. Też im strasznie zależało…
-
Oj wiem, przecież wiem… - odpowiedziała Stęplewska – tylko przykro po prostu
Tak jak zapowiadali Marta i
Krzysiek, Polakom udało się wygrać dwa kolejne mecze. Nasi sąsiedzi nie poddali
się bez walki i ostatecznie obcięli nam jednego seta, natomiast z Portugalią
poszło sprawnie, pomimo wyrównanej gry w pierwszym secie. Mimo, że
reprezentacja Polski zakończyła swoją przygodę z Mistrzostwami Europy już w
czwartek, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami zostali do finału. Walawska
natomiast razem z Pauliną i Dagmarą codziennie odwiedzały Krzyśka, by śledzić
zmagania poszczególnych reprezentacji.
W sobotę wieczorem, po obejrzeniu
drugiego półfinału, jak zawsze wymieniali się swoimi spostrzeżeniami.
-
No i widzicie? Tak naprawdę przegraliśmy z finalistami. Jutrzejszymi mistrzami
i wicemistrzami – zaczęła Marta
-
No właśnie – wtórował jej Krzysiek – gdybyśmy nie byli z nimi w grupie, albo byli
tylko z jednymi z nich, to kto wie… Podejrzewam, że też jutro byśmy grali. Być
może nawet o złoto!
-
Teraz to w sumie można tak sobie gdybać – podsumowała Paulina – w każdym razie
mam nadzieję, że Rosjanie jutro utrą nosa makaroniarzom!
-
Właśnie – zgodziła się Dagmara – byli mistrzami dwa lata temu, starczy na jakiś
czas. Co za dużo, to niezdrowo!
-
A ja tam mam nadzieję, że Włosi obronią jutro tytuł – odpowiedziała Walawska –
grają naprawdę dobrą siatkówkę, należy im się według mnie!
Nazajutrz Dagmara wróciła do
Częstochowy, a Marta do babci. Zarówno Stęplewska, jak i Drewicz, były tak
zaaferowane poniedziałkowym powrotem narzeczonych, że polerowały mieszkania na
błysk, robiły zakupy i przyrządzały ulubione potrawy chłopaków. Marta natomiast
spędziła cały dzień z babcią, opowiadając jej o wydarzeniach minionego
tygodnia, jak również oglądając stare zdjęcia i wspominając, a także rozmawiając
o nowym etapie w życiu Walawskiej, jakim niewątpliwie były studia. Wieczorem
wpadł Krzysiek, by obejrzeć mecz finałowy. Ku uciesze Marty, Włosi obronili
tytuł, pokonując Rosję stosunkiem 15:10 w tie-breaku. Trwała właśnie dekoracja
medalistów i przyznawanie nagród indywidualnych, którą przyjaciele śledzili, co
i rusz komentując wszystko, co akurat w danym momencie przykuło ich uwagę.
-
W ogóle – zaczęła Walawska – Arek chyba zaliczy te mistrzostwa do średnio
udanych, jak myślisz?
-
Wiesz, wydaje mi się, że momentami zmęczenie dawało mu się we znaki – odparł
Krzysiek – mimo wszystko to był wyczerpujący sezon. On szalał w Rzeszowie, jak
walczyliśmy o przyszłoroczne Mistrzostwa Świata. Momentami to naprawdę
myślałem, że przeskoczy nad siatką na drugą stronę – zaśmiał się
-
Nie no o tym, że jest znakomitym siatkarzem miałam okazję się już przekonać nie
raz i nie dwa. Może faktycznie był przemęczony. Wiesz, powiem ci tak szczerze.
Mimo, że będzie mi tu cholernie brakować i jego, i Agi, to cieszę się, że znów jedzie
do tych Włoch
-
Pewnie, że tak – przyjaciel wszedł dziewczynie w słowo – to dla niego ogromna
szansa. Podszkoli się jeszcze bardziej, wyeliminuje większość błędów, które
gdzieś tam zdarza mu się czasami popełniać i w ogóle
-
Zobaczysz – zaśmiała się Marta – za rok na zgrupowaniu w Spale przed
rozpoczęciem sezonu, to was wszystkich skasuje tam! No i przeskoczy tę siatkę w
końcu! A kto wie, może nawet zdobędą z Maceratą mistrzostwo Włoch! W sumie nie
zdziwiłabym się
-
Jedno jest pewne Mała: on nam jeszcze sporo w tej siatkówce namiesza –
roześmiał się Krzysiek, spoglądając co chwila w telewizor, gdzie Włosi ze złotymi
medalami na piersiach ustawiali się właśnie do wspólnego zdjęcia.
* * *
Piętnaście. Pozdrawiam, niecodzienna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz