środa, 12 września 2012

ROZDZIAŁ 8.


            Rano obudziły Martę śmiechy dochodzące z kuchni. Przekręciła się na drugi bok i już miała przykryć się poduszką, by spać dalej, gdy nagle usiadła na łóżku. Śmiechy należały do Karoliny i… KRZYŚKA! Czym prędzej pobiegła do kuchni i zobaczyła rodzeństwo przygotowujące śniadanie.
- No proszę, Ignaczaki w jednym pomieszczeniu, na dodatek rozmawiają ze sobą i trupów wciąż brak – zaśmiała się i spojrzała wymownie na przyjaciółkę – i co, nie trzeba było tak od razu?
- Oj mówisz tak, jakbyś mnie nie znała. Najpierw byłam wściekła, a potem… - zaczęła Karolina
- Dobra, już nieistotne przecież. Grunt, że ci wczoraj przemówiłam do rozsądku – powiedziała wyciągając talerze i zwróciła się do przyjaciela – to co dzisiaj jemy?
- My jemy „specjalność Ignaczaków”, a ty to, co sobie zrobisz – zażartował, po czym Walawska poszła nakryć do stołu, udając obrażoną.
            Po śniadaniu i wspólnej kawie Marta i Krzysiek pożegnali się z Karoliną i Maćkiem, i zeszli do swoich samochodów, po czym każde ruszyło w swoją stronę. Podróż upłynęła Marcie szybciej niż się spodziewała. Parkowała właśnie pod blokiem Kamila, gdy chłopak wyszedł z klatki.
- W końcu cię widzę! Nie mogłem się już doczekać – przywitał się z Martą
- Aż tak się stęskniłeś? – zażartowała Walawska. Wyjęła walizkę z bagażnika, zamknęła samochód i razem poszli na górę.
            Mieszkanie Kamila było całkiem przytulne. Małe, bo małe, ale zdecydowanie wystarczające dla jednej osoby. Urządzone było w starodawnym, chociaż klasycznym stylu i gdyby nie sprzęt w postaci telewizora, czy DVD, można byłoby pomyśleć, że człowiek cofnął się w czasie. Kamil zrobił herbatę z sokiem malinowym, po czym usiedli przy stole i zaczęli rozmawiać. Wspominali Jastrzębią Górę, Marta opowiadała mu również o Memoriale Wagnera, wykluczeniu Krzyśka z kadry i o spięciu z Karoliną, dzięki któremu przemówiła jej do rozsądku, a także o przeprowadzce do Warszawy, starając się jak najdokładniej opisać obecny wygląd mieszkania. Potem Kamil opowiadał o jego przeprowadzce, o pewnej sąsiadce, która daje mu się we znaki oraz o kilku już poznanych osobach ze studiów.
            Z racji, iż było stosunkowo wcześnie, a Marta odpoczęła już po podróży, postanowili się przejść. Spacerowali uliczkami Piły, kierując się w stronę parku. Będąc u celu swojej podróży usiedli na ławeczce. Rozmawiali właśnie o „Skazanym na bluesa”, gdy usłyszeli rozmowę prowadzoną przez dwie osoby w sąsiedniej alejce:
- Mówię ci, że to ona! – powiedział pierwszy
- Widzieliście się na memoriale, potem pooglądałeś sobie kilka zdjęć na gronie i już jesteś taki pewny. Powiedz mi, co tu robi, jeśli to ona? Przyjechała do ciebie? – zakpił drugi z nich
- Jestem pewien, że to ona i nie mam pojęcia, co robi w Pile. Widzisz, że nie jest sama, może to jej chłopak? Podejdźmy, to się dowiemy.
- Tylko wiochy narobisz stary, jestem pewien, że to nie ona!
- Kubiak, psujesz mi niespodziankę! Miałam się do ciebie odezwać jutro – rzuciła Marta w stronę zbliżających się do nich Michała i Zbyszka. Na widok wstającej z ławki Walawskiej ten pierwszy podbiegł do niej i przytulił ją
- Marta! Co tu robisz?!
- Przyjechałam odwiedzić kolegę, który będzie tu studiował od października. Właśnie, to jest Kamil, a to Michał i Zbyszek, o których ci opowiadałam przy historiach związanych z memoriałem – chłopcy podali sobie ręce – miałam się do ciebie jutro odezwać, bo Kamil pracuje, a ja sama się nie ogarnę w tym mieście. No a ty wszystko zepsułeś! – próbowała udać obrażoną, jednak widząc minę Michała zaczęła się śmiać.
- To co, może kupimy jakieś browary i pójdziemy do Michała pogadać? – Zbyszek znacząco poruszył brwiami
- Browary? A co ty pełnoletni jesteś jeden z drugim, żeby się piwem raczyć? – zażartowała Marta
- Ja już tak, ale jemu kupimy soczek. Może być pomarańczowy, Misiu? – zaśmiał się Zbyszek, zwracając się do przyjaciela
- Ej, to tylko pół roku jeszcze! – odpowiedział Michał
            Skierowali się do sklepu. Kamil od ich spotkania z chłopakami niewiele się odzywał i sprawiał wrażenie obrażonego. Jednak Marta nie miała zamiaru się tym przejmować, dawno już ustalili, że nie przyjechała tu w odwiedziny do narzeczonego, czy nawet chłopaka. Ot, koleżeńska wizyta, jak i koleżeńskie relacje, co z resztą również ustalili podczas remontu warszawskiego mieszkania. Weszli ze Zbyszkiem do sklepu i kupili zapas „napoju bogów”, jak śmiała się Walawska. Postanowili, że piwa dla Michała schowają do torebki Marty i wyjdą z sokiem pomarańczowym, który mu wręczą. Gdy po wyjściu ze sklepu Zbyszek wręczył mu litrowy kartonik Cappy, cały żart wyszedł na jaw, gdyż Marta popłakała się ze śmiechu, widząc minę Miśka.
            Dotarli do mieszkania Michała. Nie obyłoby się w życiu Walawskiej bez kolejnego zbiegu okoliczności. Nieważne jak Piła długa i szeroka, siatkarz mieszkał w bloku obok Kamila. Sącząc Heinekeny wspominali memoriał w Olsztynie, opowiadali sobie, co u nich, gdy Marta o czymś sobie przypomniała.
- Zbyszek, a w ogóle, to co ty tutaj robisz? Przecież nie grasz w Jokerze, tylko w tym sezonie będziesz grał w lidze WŁOSKIEJ – powiedziała naśladując dumę Michała, gdy mówił jej to podczas turnieju
- To co, od roku mam we Włoszech mieszkać? – zaśmiał się – przyjechałem przyjaciela odwiedzić, trochę się widzieć nie będziemy w końcu. No, ale w niedzielę wieczorem wracam już do Warszawy, Kubi w sumie się ze mną zabiera, będę się jeszcze kilka dni z nim użerać!
- Mogę nie jechać, jak nie chcesz! – obruszył się Michał
- Młody, wyluzuj. Nie widzisz, że kolega Zbigniew sobie z ciebie jaja robi? To kiedy wylatujesz? – dodała zwracając się do Zbyszka
- Dziesiątego, a co?
- Nic, nie załapiesz się na parapetówkę. Chyba, że ją przeniesiemy w czasie – poruszyła znacząco brwiami.
- No raczej! Inaczej nie będzie dobrej zabawy, mówię ci. Impreza bez Bartmana, to nieudana impreza! – zaśmiał się, dumnie się wypinając.
- I co mi się tak wypinasz? Pożyjemy, zobaczymy co da się zrobić.
            Wieczór upłynął w miłej atmosferze. W dobrych nastrojach spowodowanych zarówno niespodziewanym spotkaniem z chłopakami, jak i alkoholem, który zaszumiał w głowie, Marta z Kamilem wrócili do domu. Długo jeszcze rozmawiali i znów nawet nie zauważyli, jak zastał ich ranek.
            Obudził ją dzwoniący telefon. Wstała z łóżka i zaczęła szukać w torebce.
- Jeśli nie chcesz mi powiedzieć, że jest wojna i mam się ewakuować, to lepiej się rozłącz i spraw, żebym zapomniała, ze zostałam obudzona – powiedziała opadając z powrotem na łóżko
- Nie strasz, dziewczyno! – zaśmiał się Michał po drugiej stronie słuchawki – chciałem się dowiedzieć, jakie masz plany na dzisiaj. Mówiłaś, że Kamil idzie do pracy, a wczoraj się w końcu nie umówiliśmy co i jak
- Boże, Misiek… Która jest godzina? – spytała z wyrzutem
- Trzynasta pięćdziesiąt dwie. Ile to można spać?
- Oj, bo gadaliśmy z Kamilem do rana i tak o. Kurwa, faktycznie późno!
- Taa… gadaliśmy
- Kubiak, gdybyś siedział teraz obok mnie, dostałbyś w łeb! Ogarnij dupę i za pół godziny widzimy się na ławce przy placu zabaw – powiedziała i rozłączyła się.

* * *
Ósmy rozdział na dobranoc :) Pozdrawiam, niecodzienna.

1 komentarz: