Rano obudziły Martę śmiechy dochodzące
z kuchni. Przekręciła się na drugi bok i już miała przykryć się poduszką, by
spać dalej, gdy nagle usiadła na łóżku. Śmiechy należały do Karoliny i…
KRZYŚKA! Czym prędzej pobiegła do kuchni i zobaczyła rodzeństwo przygotowujące
śniadanie.
-
No proszę, Ignaczaki w jednym pomieszczeniu, na dodatek rozmawiają ze sobą i
trupów wciąż brak – zaśmiała się i spojrzała wymownie na przyjaciółkę – i co,
nie trzeba było tak od razu?
-
Oj mówisz tak, jakbyś mnie nie znała. Najpierw byłam wściekła, a potem… - zaczęła
Karolina
-
Dobra, już nieistotne przecież. Grunt, że ci wczoraj przemówiłam do rozsądku –
powiedziała wyciągając talerze i zwróciła się do przyjaciela – to co dzisiaj
jemy?
-
My jemy „specjalność Ignaczaków”, a ty to, co sobie zrobisz – zażartował, po
czym Walawska poszła nakryć do stołu, udając obrażoną.
Po śniadaniu i wspólnej kawie Marta
i Krzysiek pożegnali się z Karoliną i Maćkiem, i zeszli do swoich samochodów,
po czym każde ruszyło w swoją stronę. Podróż upłynęła Marcie szybciej niż się
spodziewała. Parkowała właśnie pod blokiem Kamila, gdy chłopak wyszedł z
klatki.
-
W końcu cię widzę! Nie mogłem się już doczekać – przywitał się z Martą
-
Aż tak się stęskniłeś? – zażartowała Walawska. Wyjęła walizkę z bagażnika,
zamknęła samochód i razem poszli na górę.
Mieszkanie Kamila było całkiem
przytulne. Małe, bo małe, ale zdecydowanie wystarczające dla jednej osoby. Urządzone
było w starodawnym, chociaż klasycznym stylu i gdyby nie sprzęt w postaci
telewizora, czy DVD, można byłoby pomyśleć, że człowiek cofnął się w czasie.
Kamil zrobił herbatę z sokiem malinowym, po czym usiedli przy stole i zaczęli
rozmawiać. Wspominali Jastrzębią Górę, Marta opowiadała mu również o Memoriale
Wagnera, wykluczeniu Krzyśka z kadry i o spięciu z Karoliną, dzięki któremu przemówiła
jej do rozsądku, a także o przeprowadzce do Warszawy, starając się jak
najdokładniej opisać obecny wygląd mieszkania. Potem Kamil opowiadał o jego
przeprowadzce, o pewnej sąsiadce, która daje mu się we znaki oraz o kilku już
poznanych osobach ze studiów.
Z racji, iż było stosunkowo
wcześnie, a Marta odpoczęła już po podróży, postanowili się przejść.
Spacerowali uliczkami Piły, kierując się w stronę parku. Będąc u celu swojej
podróży usiedli na ławeczce. Rozmawiali właśnie o „Skazanym na bluesa”, gdy
usłyszeli rozmowę prowadzoną przez dwie osoby w sąsiedniej alejce:
-
Mówię ci, że to ona! – powiedział pierwszy
-
Widzieliście się na memoriale, potem pooglądałeś sobie kilka zdjęć na gronie i
już jesteś taki pewny. Powiedz mi, co tu robi, jeśli to ona? Przyjechała do
ciebie? – zakpił drugi z nich
-
Jestem pewien, że to ona i nie mam pojęcia, co robi w Pile. Widzisz, że nie
jest sama, może to jej chłopak? Podejdźmy, to się dowiemy.
-
Tylko wiochy narobisz stary, jestem pewien, że to nie ona!
-
Kubiak, psujesz mi niespodziankę! Miałam się do ciebie odezwać jutro – rzuciła
Marta w stronę zbliżających się do nich Michała i Zbyszka. Na widok wstającej z
ławki Walawskiej ten pierwszy podbiegł do niej i przytulił ją
-
Marta! Co tu robisz?!
-
Przyjechałam odwiedzić kolegę, który będzie tu studiował od października.
Właśnie, to jest Kamil, a to Michał i Zbyszek, o których ci opowiadałam przy
historiach związanych z memoriałem – chłopcy podali sobie ręce – miałam się do
ciebie jutro odezwać, bo Kamil pracuje, a ja sama się nie ogarnę w tym mieście.
No a ty wszystko zepsułeś! – próbowała udać obrażoną, jednak widząc minę
Michała zaczęła się śmiać.
-
To co, może kupimy jakieś browary i pójdziemy do Michała pogadać? – Zbyszek
znacząco poruszył brwiami
-
Browary? A co ty pełnoletni jesteś jeden z drugim, żeby się piwem raczyć? –
zażartowała Marta
-
Ja już tak, ale jemu kupimy soczek. Może być pomarańczowy, Misiu? – zaśmiał się
Zbyszek, zwracając się do przyjaciela
-
Ej, to tylko pół roku jeszcze! – odpowiedział Michał
Skierowali się do sklepu. Kamil od
ich spotkania z chłopakami niewiele się odzywał i sprawiał wrażenie obrażonego.
Jednak Marta nie miała zamiaru się tym przejmować, dawno już ustalili, że nie
przyjechała tu w odwiedziny do narzeczonego, czy nawet chłopaka. Ot, koleżeńska
wizyta, jak i koleżeńskie relacje, co z resztą również ustalili podczas remontu
warszawskiego mieszkania. Weszli ze Zbyszkiem do sklepu i kupili zapas „napoju
bogów”, jak śmiała się Walawska. Postanowili, że piwa dla Michała schowają do
torebki Marty i wyjdą z sokiem pomarańczowym, który mu wręczą. Gdy po wyjściu
ze sklepu Zbyszek wręczył mu litrowy kartonik Cappy, cały żart wyszedł na jaw,
gdyż Marta popłakała się ze śmiechu, widząc minę Miśka.
Dotarli do mieszkania Michała. Nie
obyłoby się w życiu Walawskiej bez kolejnego zbiegu okoliczności. Nieważne jak
Piła długa i szeroka, siatkarz mieszkał w bloku obok Kamila. Sącząc Heinekeny
wspominali memoriał w Olsztynie, opowiadali sobie, co u nich, gdy Marta o czymś
sobie przypomniała.
-
Zbyszek, a w ogóle, to co ty tutaj robisz? Przecież nie grasz w Jokerze, tylko
w tym sezonie będziesz grał w lidze WŁOSKIEJ – powiedziała naśladując dumę
Michała, gdy mówił jej to podczas turnieju
-
To co, od roku mam we Włoszech mieszkać? – zaśmiał się – przyjechałem
przyjaciela odwiedzić, trochę się widzieć nie będziemy w końcu. No, ale w
niedzielę wieczorem wracam już do Warszawy, Kubi w sumie się ze mną zabiera,
będę się jeszcze kilka dni z nim użerać!
-
Mogę nie jechać, jak nie chcesz! – obruszył się Michał
-
Młody, wyluzuj. Nie widzisz, że kolega Zbigniew sobie z ciebie jaja robi? To
kiedy wylatujesz? – dodała zwracając się do Zbyszka
-
Dziesiątego, a co?
-
Nic, nie załapiesz się na parapetówkę. Chyba, że ją przeniesiemy w czasie –
poruszyła znacząco brwiami.
-
No raczej! Inaczej nie będzie dobrej zabawy, mówię ci. Impreza bez Bartmana, to
nieudana impreza! – zaśmiał się, dumnie się wypinając.
-
I co mi się tak wypinasz? Pożyjemy, zobaczymy co da się zrobić.
Wieczór upłynął w miłej atmosferze.
W dobrych nastrojach spowodowanych zarówno niespodziewanym spotkaniem z
chłopakami, jak i alkoholem, który zaszumiał w głowie, Marta z Kamilem wrócili
do domu. Długo jeszcze rozmawiali i znów nawet nie zauważyli, jak zastał ich
ranek.
Obudził ją dzwoniący telefon. Wstała
z łóżka i zaczęła szukać w torebce.
-
Jeśli nie chcesz mi powiedzieć, że jest wojna i mam się ewakuować, to lepiej
się rozłącz i spraw, żebym zapomniała, ze zostałam obudzona – powiedziała
opadając z powrotem na łóżko
-
Nie strasz, dziewczyno! – zaśmiał się Michał po drugiej stronie słuchawki –
chciałem się dowiedzieć, jakie masz plany na dzisiaj. Mówiłaś, że Kamil idzie
do pracy, a wczoraj się w końcu nie umówiliśmy co i jak
-
Boże, Misiek… Która jest godzina? – spytała z wyrzutem
-
Trzynasta pięćdziesiąt dwie. Ile to można spać?
-
Oj, bo gadaliśmy z Kamilem do rana i tak o. Kurwa, faktycznie późno!
-
Taa… gadaliśmy
-
Kubiak, gdybyś siedział teraz obok mnie, dostałbyś w łeb! Ogarnij dupę i za pół
godziny widzimy się na ławce przy placu zabaw – powiedziała i rozłączyła się.
* * *
Ósmy rozdział na dobranoc :) Pozdrawiam, niecodzienna.
Uwielbiam 👄
OdpowiedzUsuń