czwartek, 13 września 2012

ROZDZIAŁ 9.

O umówionej porze czekała na Michała i Zbyszka, łapiąc jedne z ostatnich promieni słonecznych podczas tych wakacji. W końcu wyszli obaj, jak zwykle o coś się sprzeczając.
- Siedemnaście minut spóźnienia, to nie podchodzi już pod kwadrans akademicki. Wstyd, żeby kobieta na was czekała! – zgromiła ich na dzień dobry – i nie kłócić mi się, bo wrócę do domu, gorzej jak dzieci…
            Postanowili pójść do parku, w którym niespodziewanie się wczoraj spotkali. Po drodze wstąpili do sklepu, w którym Marta kupiła sobie „śniadanie”, składające się z drożdżówki i jogurtu truskawkowego. Czas płynął szybko, jak to zwykle bywa w miłej atmosferze. Radosne rozmowy przerwał dźwięk telefonu Marty.
- To Kamil, sorry – powiedziała odbierając – słucham?
- Gdzie ty się podziewasz?! – jego głos wskazywał, że jest zdenerwowany – czekam na ciebie od godziny!
- To już tak późno? Wybacz, nie zwróciłam uwagi. Siedzę z chłopakami w parku, ale już wracam – odpowiedziała Marta i rozłączając się zwróciła się do Michała i Zbyszka – muszę wracać, Kamil się wkurzył, bo czeka w domu
- Uhuhu, Kamil się wkurzył, pewnie czeka z obiadem, a może nawet kolacją przy świecach, bo na coś liczy – zaśmiał się Zbyszek, na co Marta trzepnęła go w ramię
- A ty co, nie możesz się Michała doprosić i zazdrościsz? – odgryzła się.
            Droga powrotna zajęła im ponad godzinę, bo wiecznie musieli zatrzymywać się przy wystawach sklepowych, przy których komentowali poszczególne stroje, albo Michał wkurzył się za coś na Zbyszka i próbował go złapać, albo Marta wybuchała śmiechem, bo któryś coś powiedział. W końcu udało się im dotrzeć do domów.
- Jestem! – krzyknęła – przepraszam, że tak długo to trwało, ale Michał ze Zbyszkiem…
- Michał ze Zbyszkiem – przerwał jej Kamil, przedrzeźniając ją – odkąd przyjechałaś słyszę tylko Michał to, Michał tamto, Zbyszek jeszcze co innego. Daj już spokój!
- O co ci chodzi? Są sympatyczni, lubię ich i tyle. Zagadaliśmy się w parku, to wszystko.
- Zagadaliśmy się, to wszystko – znowu zaczął naśladować Martę, czego ona serdecznie nienawidziła – do kogo tu przyjechałaś? Do mnie, czy do tych dzieciuchów?!
- Po pierwsze nie przedrzeźniaj mnie, bo tego nienawidzę, zwłaszcza jeśli tak marnie ci to wychodzi. Po drugie przyjechałam do ciebie, ale miałam w planach spotkać się z Michałem, nie wiedziałam, że będzie też Zbyszek. Po trzecie to nie są żadne dzieciuchy! Między nami a Miśkiem jest raptem dwa lata różnicy, taki dorosły jesteś?! A poza tym to nie ja pracuję, kiedy mam gości!
- Ach, więc to wszystko moja wina, tak?! To może od razu idź do nich, na pewno zapewnią ci lepsze rozrywki, niż ja. Bo ja przecież PRACUJĘ – zaakcentował ostatnie słowo, znów próbując ją przedrzeźnić
- Masz rację. To nie ma sensu. Miałam rację myśląc, że ten wyjazd będzie niewypałem. Pozwolisz tylko, że zabiorę swoje rzeczy i już mnie nie ma. Przepraszam, że straciłeś na mnie tyle cennego czasu, który przecież mogłeś spędzić w pracy – dodała kąśliwie, po czym poszła do pokoju po swoje rzeczy.
- Marta, daj spokój, no… - Kamil obserwował, jak dziewczyna się pakuje – no już, okej. Nie bądźmy dziećmi…
- Nie Kamil, to ty daj spokój. Ustaliliśmy, że nic nas nie łączy, a ty zachowujesz się, jakbym właśnie wróciła z randki z kimś innym. Powiedzmy sobie szczerze, to nie ma sensu. Ja nie jestem w stanie dać ci nic więcej, poza koleżeństwem, ewentualnie z czasem przyjaźnią, a ty cały czas na coś liczysz. Będzie lepiej, jak już pójdę. Cześć – wzięła walizkę i zeszła do samochodu. Niewiele myśląc weszła do klatki w bloku obok.
- Siema, sprawa jest – powiedziała do zdumionego Zbyszka, który otworzył jej drzwi
- Nie wyglądasz jak po dobrym seksie, wchodź – zażartował, po czym oberwał w głowę od Marty
- Co się dzieje? – na przedpokój wyszedł Michał
- Nic się nie dzieje, interes mam do was. Do ciebie w sensie.
- Do mnie? O co chodzi?
- Jak nie będziesz mi przerywał setką pytań, to ci powiem o co chodzi – zaśmiała się – jak jutro jedziecie do tej Warszawy?
- Noo normalnie… pociągiem
- Idealnie – klasnęła w dłonie – znaczy właściwie to głupia sprawa jest. Noclegu potrzebuję…
- Uhuhu, poważna kłótnia w małżeństwie! – dalej żartował Zbyszek – Przypro…
- Zamknij się, pacanie! – zagrzmiał Michał – nie potrafisz chociaż raz zachować powagi?!
- Nie spoko, nic się nie dzieje – zaśmiała się Marta – po prostu podjęłam słuszną decyzję o powrocie do Warszawy, ale jest późno i nie lubię jeździć po nocy. Gdybyście dali mi kawałek podłogi i coś do przykrycia się, to jutro będziecie mieli podwózkę pod sam dom
- No spoko, nie ma problemu – powiedział nieco osłupiały Michał – przechodź i opowiadaj, co jest grane
- Spoko, tylko pójdę po walizkę – powiedziała, odwracając się na pięcie. Zbyszek zaoferował się pomóc. Będąc na klatce, zaczął swoje:
- To co, przyłapałaś go z panienką?
- Bartman, ogarnij wreszcie dupę z tymi tekstami, proszę cię! A jeśli chodzi o ścisłość, to wręcz przeciwnie
- Co, on cię przyłapał z panienką? – zaśmiał się
- Nie, po prostu nie potrafił zrozumieć naszych relacji, które były jasno określone. Dlatego postanowiłam wrócić do domu, jak zwykle emocje wzięły górę, bo z tego wszystkiego zapomniałam która godzina i, że będę musiała jechać po nocy. Tak więc nie powiem, żebyście mi nie ratowali dupy trochę
- Polecamy się na przyszłość – skłonił się – duet Kubiak i Bartman, zawsze do usług!
- Ty to jednak jesteś głupi – zaśmiała się Marta. Przerzuciła z walizki do torebki niezbędne rzeczy, wzięła w rękę kosmetyczkę, po czym udali się na górę. W tym czasie Michał zrobił herbatę. Usiedli w pokoju i Marta opowiedziała im całą historię związaną z Kamilem, włączając w to dzisiejszą kłótnię.
- Pewnie nie masz soku malinowego? – skrzywiła się stawiając kubek na stole
- Soku malinowego? Do herbaty? – spytał Michał z niedowierzaniem
- No nie gadaj, że nie lubisz herby z sokiem?
- Szczerze mówiąc nigdy nie piłem…
- Uuu stary, to ja widzę, że cię czeka niezła szkoła ode mnie – zaśmiała się – a w ogóle, nocujesz u Zbyszka, tak?
- Właściwie to nie. Mieszka z rodzicami, więc sama rozumiesz, nie chcę im się zwalać na głowę…
- Ta, boi się mojej mamy po prostu, a nie! – zażartował Zbyszek
- To gdzie będziesz nocował? Świętokrzyski fajna sprawa, ale zimno może już być
- Nie no, ogarnę sobie akademik jutro
- Akademik powiadasz… - zamyśliła się – a znam fajny, na Petofiego, trzypokojowy
- Haha Misiek u ciebie?! W życiu Marta, zapomnij! Przecież on się będzie starym bał powiedzieć, że nocuje u panny – w dalszym ciągu nabijał się Zbyszek, za co oberwał poduszką
- Nie no, nie wiem, nie chcę przeszkadzać… - speszył się Michał
- Dobra młody, nie pierdol. Jeśli ktokolwiek tu przeszkadza, to ja w tej chwili. Ty będziesz przynajmniej zapowiedzianym gościem. Właśnie, muszę zadzwonić do Karoliny! – wyszła do kuchni, by porozmawiać z przyjaciółką. Wróciła po czterdziestu minutach – załatwione! Teraz to już nie masz wyjścia, Karola mi nogi z dupy powyrywa, jak nie przywiozę ze sobą obiecanej niespodzianki. A tego byś nie chciał oglądać.
- I czterdzieści minut zajęło ci opowiadanie o „niespodziance”? – Zbyszek był zdumiony – biedna Karolina, spodziewa się nie wiem jakiego przystojniaka, czy innej gwiazdy, jakiegoś Brada Pitta, czy coś, a tu tylko Misiek, czar prysł!
- Oj no, musiałyśmy pogadać, nie widziałyśmy się od wczoraj rano – wypięła język Bartmanowi – dobra Michał, możesz ogarnąć mi coś do przykrycia i narysować na podłodze kwadracik, w którym mogę się kimnąć?
- Przestań, kimniesz się u mnie na łóżku – powiedział Misiek
- Hah, jest tylko pewien mały problem – zaczął poważnie Zbyszek – jest nas troje, a łóżka są dwa, więc musisz losować, z którym z nas śpisz – poruszył znacząco brwiami, na co Marta zaczęła się śmiać
- Okej, tylko czemu ja mam losować? Zagrajcie w jakiś „kamień, papier, nożyce”, czy innego „marynarza” – tak zrobili, a „konkurs” wygrał Zbyszek
- No to miłego spania na kanapie stary – zaśmiał się do przyjaciela – mokrych snów podczas słuchania odgłosów z pokoju
- Tylko żeby mi z tego dzieci nie było Bartman! Ja się do bycia wujkiem nie spieszę – odpowiedział mu Michał
- Nie bój żaby, jestem przygotowany na takie sytuacje! – odpowiedział mu Zbyszek
- Jesteście pojebani! Za chwilę obaj będziecie spali u Miśka w pokoju, a ja na kanapie i to ja się będę obawiała, żeby ciotką nie zostać – powiedziała Marta kierując się do miejsca swojego noclegu. I chociaż chciała, żeby zabrzmiało to jak najpoważniej, znów nie mogła opanować śmiechu. 

* * *
Dziewięć. Miłego, niecodzienna.

1 komentarz: