O umówionej porze czekała na Michała i
Zbyszka, łapiąc jedne z ostatnich promieni słonecznych podczas tych wakacji. W
końcu wyszli obaj, jak zwykle o coś się sprzeczając.
-
Siedemnaście minut spóźnienia, to nie podchodzi już pod kwadrans akademicki.
Wstyd, żeby kobieta na was czekała! – zgromiła ich na dzień dobry – i nie
kłócić mi się, bo wrócę do domu, gorzej jak dzieci…
Postanowili pójść do parku, w którym
niespodziewanie się wczoraj spotkali. Po drodze wstąpili do sklepu, w którym
Marta kupiła sobie „śniadanie”, składające się z drożdżówki i jogurtu
truskawkowego. Czas płynął szybko, jak to zwykle bywa w miłej atmosferze.
Radosne rozmowy przerwał dźwięk telefonu Marty.
-
To Kamil, sorry – powiedziała odbierając – słucham?
-
Gdzie ty się podziewasz?! – jego głos wskazywał, że jest zdenerwowany – czekam
na ciebie od godziny!
-
To już tak późno? Wybacz, nie zwróciłam uwagi. Siedzę z chłopakami w parku, ale
już wracam – odpowiedziała Marta i rozłączając się zwróciła się do Michała i
Zbyszka – muszę wracać, Kamil się wkurzył, bo czeka w domu
-
Uhuhu, Kamil się wkurzył, pewnie czeka z obiadem, a może nawet kolacją przy
świecach, bo na coś liczy – zaśmiał się Zbyszek, na co Marta trzepnęła go w
ramię
-
A ty co, nie możesz się Michała doprosić i zazdrościsz? – odgryzła się.
Droga powrotna zajęła im ponad
godzinę, bo wiecznie musieli zatrzymywać się przy wystawach sklepowych, przy
których komentowali poszczególne stroje, albo Michał wkurzył się za coś na
Zbyszka i próbował go złapać, albo Marta wybuchała śmiechem, bo któryś coś
powiedział. W końcu udało się im dotrzeć do domów.
-
Jestem! – krzyknęła – przepraszam, że tak długo to trwało, ale Michał ze
Zbyszkiem…
-
Michał ze Zbyszkiem – przerwał jej Kamil, przedrzeźniając ją – odkąd przyjechałaś
słyszę tylko Michał to, Michał tamto, Zbyszek jeszcze co innego. Daj już
spokój!
-
O co ci chodzi? Są sympatyczni, lubię ich i tyle. Zagadaliśmy się w parku, to
wszystko.
-
Zagadaliśmy się, to wszystko – znowu zaczął naśladować Martę, czego ona
serdecznie nienawidziła – do kogo tu przyjechałaś? Do mnie, czy do tych
dzieciuchów?!
-
Po pierwsze nie przedrzeźniaj mnie, bo tego nienawidzę, zwłaszcza jeśli tak
marnie ci to wychodzi. Po drugie przyjechałam do ciebie, ale miałam w planach
spotkać się z Michałem, nie wiedziałam, że będzie też Zbyszek. Po trzecie to
nie są żadne dzieciuchy! Między nami a Miśkiem jest raptem dwa lata różnicy,
taki dorosły jesteś?! A poza tym to nie ja pracuję, kiedy mam gości!
-
Ach, więc to wszystko moja wina, tak?! To może od razu idź do nich, na pewno
zapewnią ci lepsze rozrywki, niż ja. Bo ja przecież PRACUJĘ – zaakcentował
ostatnie słowo, znów próbując ją przedrzeźnić
-
Masz rację. To nie ma sensu. Miałam rację myśląc, że ten wyjazd będzie
niewypałem. Pozwolisz tylko, że zabiorę swoje rzeczy i już mnie nie ma.
Przepraszam, że straciłeś na mnie tyle cennego czasu, który przecież mogłeś
spędzić w pracy – dodała kąśliwie, po czym poszła do pokoju po swoje rzeczy.
-
Marta, daj spokój, no… - Kamil obserwował, jak dziewczyna się pakuje – no już,
okej. Nie bądźmy dziećmi…
-
Nie Kamil, to ty daj spokój. Ustaliliśmy, że nic nas nie łączy, a ty
zachowujesz się, jakbym właśnie wróciła z randki z kimś innym. Powiedzmy sobie
szczerze, to nie ma sensu. Ja nie jestem w stanie dać ci nic więcej, poza
koleżeństwem, ewentualnie z czasem przyjaźnią, a ty cały czas na coś liczysz.
Będzie lepiej, jak już pójdę. Cześć – wzięła walizkę i zeszła do samochodu.
Niewiele myśląc weszła do klatki w bloku obok.
-
Siema, sprawa jest – powiedziała do zdumionego Zbyszka, który otworzył jej
drzwi
-
Nie wyglądasz jak po dobrym seksie, wchodź – zażartował, po czym oberwał w
głowę od Marty
-
Co się dzieje? – na przedpokój wyszedł Michał
-
Nic się nie dzieje, interes mam do was. Do ciebie w sensie.
-
Do mnie? O co chodzi?
-
Jak nie będziesz mi przerywał setką pytań, to ci powiem o co chodzi – zaśmiała
się – jak jutro jedziecie do tej Warszawy?
-
Noo normalnie… pociągiem
-
Idealnie – klasnęła w dłonie – znaczy właściwie to głupia sprawa jest. Noclegu
potrzebuję…
-
Uhuhu, poważna kłótnia w małżeństwie! – dalej żartował Zbyszek – Przypro…
-
Zamknij się, pacanie! – zagrzmiał Michał – nie potrafisz chociaż raz zachować
powagi?!
-
Nie spoko, nic się nie dzieje – zaśmiała się Marta – po prostu podjęłam słuszną
decyzję o powrocie do Warszawy, ale jest późno i nie lubię jeździć po nocy.
Gdybyście dali mi kawałek podłogi i coś do przykrycia się, to jutro będziecie
mieli podwózkę pod sam dom
-
No spoko, nie ma problemu – powiedział nieco osłupiały Michał – przechodź i
opowiadaj, co jest grane
-
Spoko, tylko pójdę po walizkę – powiedziała, odwracając się na pięcie. Zbyszek
zaoferował się pomóc. Będąc na klatce, zaczął swoje:
-
To co, przyłapałaś go z panienką?
-
Bartman, ogarnij wreszcie dupę z tymi tekstami, proszę cię! A jeśli chodzi o
ścisłość, to wręcz przeciwnie
-
Co, on cię przyłapał z panienką? – zaśmiał się
-
Nie, po prostu nie potrafił zrozumieć naszych relacji, które były jasno
określone. Dlatego postanowiłam wrócić do domu, jak zwykle emocje wzięły górę,
bo z tego wszystkiego zapomniałam która godzina i, że będę musiała jechać po
nocy. Tak więc nie powiem, żebyście mi nie ratowali dupy trochę
-
Polecamy się na przyszłość – skłonił się – duet Kubiak i Bartman, zawsze do
usług!
-
Ty to jednak jesteś głupi – zaśmiała się Marta. Przerzuciła z walizki do
torebki niezbędne rzeczy, wzięła w rękę kosmetyczkę, po czym udali się na górę.
W tym czasie Michał zrobił herbatę. Usiedli w pokoju i Marta opowiedziała im
całą historię związaną z Kamilem, włączając w to dzisiejszą kłótnię.
-
Pewnie nie masz soku malinowego? – skrzywiła się stawiając kubek na stole
-
Soku malinowego? Do herbaty? – spytał Michał z niedowierzaniem
-
No nie gadaj, że nie lubisz herby z sokiem?
-
Szczerze mówiąc nigdy nie piłem…
-
Uuu stary, to ja widzę, że cię czeka niezła szkoła ode mnie – zaśmiała się – a
w ogóle, nocujesz u Zbyszka, tak?
-
Właściwie to nie. Mieszka z rodzicami, więc sama rozumiesz, nie chcę im się
zwalać na głowę…
-
Ta, boi się mojej mamy po prostu, a nie! – zażartował Zbyszek
-
To gdzie będziesz nocował? Świętokrzyski fajna sprawa, ale zimno może już być
-
Nie no, ogarnę sobie akademik jutro
-
Akademik powiadasz… - zamyśliła się – a znam fajny, na Petofiego, trzypokojowy
-
Haha Misiek u ciebie?! W życiu Marta, zapomnij! Przecież on się będzie starym
bał powiedzieć, że nocuje u panny – w dalszym ciągu nabijał się Zbyszek, za co
oberwał poduszką
-
Nie no, nie wiem, nie chcę przeszkadzać… - speszył się Michał
-
Dobra młody, nie pierdol. Jeśli ktokolwiek tu przeszkadza, to ja w tej chwili.
Ty będziesz przynajmniej zapowiedzianym gościem. Właśnie, muszę zadzwonić do
Karoliny! – wyszła do kuchni, by porozmawiać z przyjaciółką. Wróciła po
czterdziestu minutach – załatwione! Teraz to już nie masz wyjścia, Karola mi
nogi z dupy powyrywa, jak nie przywiozę ze sobą obiecanej niespodzianki. A tego
byś nie chciał oglądać.
-
I czterdzieści minut zajęło ci opowiadanie o „niespodziance”? – Zbyszek był
zdumiony – biedna Karolina, spodziewa się nie wiem jakiego przystojniaka, czy
innej gwiazdy, jakiegoś Brada Pitta, czy coś, a tu tylko Misiek, czar prysł!
-
Oj no, musiałyśmy pogadać, nie widziałyśmy się od wczoraj rano – wypięła język
Bartmanowi – dobra Michał, możesz ogarnąć mi coś do przykrycia i narysować na
podłodze kwadracik, w którym mogę się kimnąć?
-
Przestań, kimniesz się u mnie na łóżku – powiedział Misiek
-
Hah, jest tylko pewien mały problem – zaczął poważnie Zbyszek – jest nas troje,
a łóżka są dwa, więc musisz losować, z którym z nas śpisz – poruszył znacząco
brwiami, na co Marta zaczęła się śmiać
-
Okej, tylko czemu ja mam losować? Zagrajcie w jakiś „kamień, papier, nożyce”,
czy innego „marynarza” – tak zrobili, a „konkurs” wygrał Zbyszek
-
No to miłego spania na kanapie stary – zaśmiał się do przyjaciela – mokrych
snów podczas słuchania odgłosów z pokoju
-
Tylko żeby mi z tego dzieci nie było Bartman! Ja się do bycia wujkiem nie
spieszę – odpowiedział mu Michał
-
Nie bój żaby, jestem przygotowany na takie sytuacje! – odpowiedział mu Zbyszek
-
Jesteście pojebani! Za chwilę obaj będziecie spali u Miśka w pokoju, a ja na
kanapie i to ja się będę obawiała, żeby ciotką nie zostać – powiedziała Marta
kierując się do miejsca swojego noclegu. I chociaż chciała, żeby zabrzmiało to
jak najpoważniej, znów nie mogła opanować śmiechu.
* * *
Dziewięć. Miłego, niecodzienna.
❤
OdpowiedzUsuń