wtorek, 11 września 2012

ROZDZIAŁ 7.


- Krzysiek, do kurwy! Czy ciebie pojebało już do reszty?! – Marta nie potrafiła opanować złości – jak mogłeś być do cholery tak nieodpowiedzialny?! No gorzej jak dzieciak, ja pierdolę!
            Krzysiek siedział i wpatrywał się w podłogę. Wiedział, że właśnie schrzanił coś, co było dla niego najważniejsze. Jeden głupi wybryk, wypad na piwo po meczu z Chinami w sobotę razem z Kadziem i młodszym Stelmachem, który „trochę” się przeciągnął i koniec. Wszyscy trzej zostali wykluczeni z kadry do końca 2005 roku, co oznacza, iż we wrześniu nie polecą do Rzymu na Mistrzostwa Europy. W związku z tym Krzysiek dostał nie tylko kilka dni wolnych, tak bardzo upragnionych przez Martę, a prawie cały miesiąc, zanim rozpoczną się treningi Skry Bełchatów poprzedzające rozgrywki ligowe. Siedzieli właśnie w pokoju Marty w Wałbrzychu.
- Możesz chociaż ty być dla mnie łaskawsza? – zaczął niepewnie – u wszystkich mam już przejebane. Starzy się do mnie nie odzywają, ojciec powiedział, że nie chce mnie znać, Karolina też obrażona, dzwonią wiecznie do mnie z każdej możliwej gazety i każą mi to komentować, Arek fuka, że sam jestem sobie winien, Ewa nie chce ze mną rozmawiać, Marta proszę…
- Jakie „Marta proszę”? Kurwa, Krzysiek, spierdoliłeś tak ważną rzecz dla siebie i dla nas wszystkich. Jak mam, do kurwy, nie być wściekła i „byś łaskawsza”?!
- Wiesz, chyba nie ma sensu, żebym, tu siedział… - powiedział wstając i kierując się w stronę drzwi
- No jeśli liczyłeś na to, że pogłaszczę cię po główce i powiem „nic się nie stało Krzysiu”, to faktycznie nie ma sensu, żebyś tu siedział i będzie lepiej jak sobie pójdziesz i dasz mi ochłonąć – odpowiedziała mu Marta.
            Krzysiek wyszedł bez słowa trzaskając drzwiami, a Marta rzuciła za nim poduszką. Była na niego tak wściekła, jak chyba jeszcze nigdy dotąd. Jak on mógł postąpić tak nieodpowiedzialnie? Do kurwy nędzy, tak nie zachowuje się dorosły, odpowiedzialny podobno facet! Marta włączyła laptopa i zaczęła grzebać w informacjach, jakie na ten temat wyszukała. Czytając, coraz bardziej złość przechodziła jej z Krzyśka na te wszystkie, jej ulubione z resztą, dziennikarskie hieny. Wiadome jest, że nie będzie wychwalany, ale tego jak wszyscy trzej zostali przedstawieni, nie spodziewała się nawet w najczarniejszych scenariuszach. Pisali coś o jakiejś bójce pomiędzy nim a Kadziewiczem, której na pewno nie było, pisali też, że uczestnicy tej „eskapady” już od dawna mają problemy z alkoholem, że to nie pierwszy taki ich „wybryk”. Marta czuła narastającą wściekłość z każdym kolejnym artykułem. Jednocześnie ulatywała z niej złość na Krzyśka. Coraz bardziej wkurzała się na siebie, że tak potraktowała przyjaciela, a jednocześnie było jej go szkoda, że został tak obsmarowany. Zrobiło jej się strasznie głupio, niewiele myśląc napisała smsa: „Nawet jeśli wszyscy już w Ciebie zwątpili pokaż, że się mylili…”. Był to fragment jednego z kawałków Paktofoniki, jej ulubionego składu. Gdy odpowiedź nie nadchodziła, Marta wiedziała, co ma robić. Czym prędzej zbiegła na dół, złapała bluzę i rzuciła do siedzących w salonie rodziców:
- Wychodzę do Krzyśka, nie wiem o której wrócę, mam ze sobą telefon! – i już jej nie było. Biegła ile sił w nogach na ich ulubioną ławeczkę. Wiedziała, że Krzysiek tam jest i złościła się sama na siebie, że nie pomyślała o tym wcześniej. Już z daleka zobaczyła jego sylwetkę. Siedział, chowając twarz w dłoniach.
- Przepraszam – wydyszała, kucając przy przyjacielu – przepraszam, jestem totalną idiotką. Krzyś, spójrz na mnie – Marta delikatnie odsunęła jego ręce od twarzy. Pierwszy raz zobaczyła łzy w jego oczach
- Jestem kretynem, Mała. Spierdoliłem wszystko, co tylko mogłem. Nikt ze mną nie chce rozmawiać, sam jestem sobie winien…
- Tak Krzyś, jesteś sobie winien… Ale nie jesteś sam! Jestem z tobą i zawsze będę – pogłaskała przyjaciela po policzku, jednocześnie ocierając spływającą łzę – przepraszam za moje zachowanie w domu. Jestem tak głupia! Zamiast od początku cię wspierać, ja jak zwykle musiałam najpierw nadrzeć niepotrzebnie mordę…
- Zasłużyłem, po prostu zasłużyłem…
- Nie Krzysiu, ja nie jestem od tego, żeby cię oceniać, czy wydawać osądy na twój temat. Jestem od tego, by cię wspierać. Przejdziemy przez to razem, jestem z tobą, brat – Marta uśmiechnęła się i ku jej uciesze przyjaciel odwzajemnił uśmiech – a reszta? Pieprzyć resztę! Zobaczysz, pożałują i zmienią zdanie szybciej, niż ci się wydaje. Napisałam ci wcześniej: „Nawet jeśli wszyscy już w Ciebie zwątpili pokaż, że się mylili”. Wiadomo, najbliższe dni nie będą kolorowe, ale po to właśnie tu jestem… I ty im właśnie wszystkim pokażesz, że się pomylili. No, dosyć tych smętów, idziemy połazić! – dodała wstając. Krzysiek, spełniając prośbę przyjaciółki, przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił
- Dziękuję ci Mała i… przepraszam, przepraszam, że cię zawiodłem… - zaczął
- Powiedziałam, koniec smętów! Było, co było, pozostaje nam odliczać do Sylwestra i o północy będziemy świętować podwójnie! A teraz najważniejsze jest to, co przed nami… A przed tobą liga i Skra, i na tym właśnie musisz się skupić… A teraz chodźmy, bo ranek nas zastanie – zażartowała Walawska, po czym oboje wolnym krokiem ruszyli przed siebie.
            Przeprowadzka Marty trwała w najlepsze. W czasie, gdy przebywała w Wałbrzychu do Warszawy zdążyła przenieść się już Karolina i od kilku dni razem z Maćkiem mieszkali w ich bielańskim nabytku. Krzysiek pomagał w przewożeniu rzeczy Walawskiej, co powodowało niejedną sprzeczkę przyjaciółek. Mimo kilkukrotnych prób rozmowy zarówno Marty, Maćka, jak i samego siatkarza z Karoliną, ta cały czas była zła na niego za sytuację, do której doprowadził. W końcu Ignaczakówna wzięła się na sposób i za każdym razem, gdy jej brat pojawiał się w mieszkaniu, ostentacyjnie zamykała się w pokoju, trzaskając przy tym drzwiami. Krzysiek dzielnie to znosił. Wiedział, że prędzej, czy później siostrze przejdzie. Miał tylko nadzieję, że nadejdzie to właśnie prędzej, niż później.
Sierpień kończył się nieubłagalnie. Marta zaplanowała na ostatni tydzień wyjazd do Piły. Kamil urządził się już w wynajmowanym tam mieszkaniu, więc zdecydowała się go odwiedzić. Miała również nadzieję, że spotka się z Michałem. Tak, tym samym, którego poznała na Memoriale Wagnera. Bardzo go polubiła i byli ze sobą w stałym kontakcie. Krzysiek natomiast miał na ten tydzień zaplanowany wyjazd do Ostrołęki. Złość Ewy na siatkarza minęła prawie tak szybko jak Marty i zaprosiła chłopaka do siebie. Mieszkała sama, bo od rodziców wyprowadziła się jeszcze przed studiami, wyjeżdżając do Warszawy. Potem, gdy wróciła do Ostrołęki śmiała się, że nie będzie wiecznie żyć u mamy na garnuszku, więc kupiła mieszkanie na sąsiednim osiedlu i od 3 lat pracowała w Szkole Podstawowej nr 1 im. Stanisława Jachowicza jako nauczycielka matematyki. W związku z tym miała ostatni tydzień wakacji i chociaż urlop już jej się skończył, do pracy chodziła tak naprawdę maksymalnie na dwie godziny dziennie. Krzysiek bardzo się cieszył na ten wyjazd, wiązał z nim pewne nadzieje. Traktował Ewę poważnie, zaczynało mu na niej bardzo zależeć. I chociaż nie do końca wyobrażał sobie ich związek w momencie, gdy dzieliło ich prawie trzysta kilometrów, wierzył, że to się uda.
Marta i Krzysiek siedzieli w kinie, trwały właśnie standardowe reklamy przed filmem. Zdecydowali już dawno, że gdy tylko „Skazany na bluesa” wejdzie do kin, pójdą na niego przy pierwszej możliwej okazji. Nie zawiedli się. Film okazał się rewelacyjny, a Kot, mimo swojego debiutu na dużym ekranie, zagrał naprawdę świetnie. Do tego muzyka i fragmenty prawdziwych koncertów zawarte w filmie sprawiały, że oglądało się go jak dokument. Marta Dżem kochała od zawsze, a osoba Ryszarda Riedla była dla niej postacią zarówno tragiczną, jak i genialną. Strasznie żałowała, że nie urodziła się co najmniej dziesięć lat wcześniej. Miałaby wtedy szansę chociaż raz być na koncercie tego zespołu i usłyszeć Ryśka na żywo. W związku z tym, oglądając „Skazanego” nie stroniła od łez.
Po seansie oboje wrócili do domu, by się spakować. Nazajutrz każde ruszało w swoją stronę. Gdy weszli do salonu, Karolina oglądająca telewizję jak zwykle wstała i bez słowa poszła do pokoju trzaskając drzwiami. Maciek spojrzał na nich przepraszającym tonem, na co Krzysiek westchnął i usiadł na kanapie. Marta miała dosyć fochów przyjaciółki. Z impetem weszła do jej pokoju, również trzaskając drzwiami, by nie było słychać ich rozmowy. Mimo wszystko zarówno Maciek, jak i Krzysiek z pewnością słyszeli każde ich słowo.
- Jesteś pojebana, wiesz?! Zachowujesz się jak rozwydrzona piętnastolatka, która niesłusznie dostała szlaban od rodziców! Sprawia ci to satysfakcję, że pokazujesz mu, jak bardzo masz go w dupie? – wykrzyczała przyjaciółce.
- Skończ – Karolina gniewnie zmrużyła oczy – po co go tu w ogóle przywiozłaś? Prosił cię ktoś o to? Ja go tu nie zapraszałam!
- Czekaj, czekaj, niech no tylko pomyślę… – zaczęła ironizować Marta – może dlatego, że jest moim przyjacielem? I może dlatego, że to również moje mieszkanie, więc mam tu coś do powiedzenia? A może też dlatego, że mam w dupie to, że ty go tu nie zapraszałaś i na pewno nie będę patrzyła na to, czy ci się to podoba, czy nie? Karolina, do kurwy, zachowuj się w końcu! Spierdolił sprawę i on to wie. Powiesił na nim psy chyba każdy, kto tylko mógł. Kto ma go w takim razie wspierać, jak nie najbliżsi? Jesteś jego siostrą, kurwa, jakbyś zapomniała! To tylko pieprzona kadra, a traktujesz go, jakby wyrządził ci nie wiem jak wielką krzywdę. To jego porażka i tylko jego. Nie twoja! Więc zachowuj się w końcu, jak przystało na siostrę do cholery, bo wkurwiasz mnie niesamowicie! – skończywszy swój monolog wyszła z pokoju, nie czekając na odpowiedź przyjaciółki.

* * *
Rodział siódmy jest. Konstruktywna krytyka mile widziana. Pozdrawiam, niecodzienna.

1 komentarz: