Gdy Marta i Michał usłyszeli na
klatce głosy ich przyjaciół, zajęli ustalone wcześniej „pozycje” i czekali.
Karolina, Maciek i Zbyszek weszli do mieszkania czymś wyraźnie rozbawieni.
Szybko jednak miny im zrzedły, gdy zobaczyli idącą w ich kierunku Martę ze
łzami w oczach.
-
Gdzie jest Michał? – spytała zdumiona Karolina
-
Właśnie się pakuje i wraca do domu. Jesteś z siebie zadowolona? – rzuciła
Marta, po czym weszła do łazienki, trzaskając drzwiami.
Narzeczeni wraz ze Zbyszkiem
spojrzeli na siebie kompletnie zdezorientowani. Nie rozumieli, co poszło nie
tak w ich, z założenia, genialnym planie. Postanowili się podzielić i dowiedzieć
się, co zaszło podczas ich nieobecności. Najpierw do akcji wkroczył Zibi:
-
Ej, co jest grane? – rzucił do Miśka, wchodząc do pokoju
-
Dzięki, możesz być z siebie dumny stary – nawet na niego nie spojrzał, zajęty
był pakowaniem
-
Powiesz wreszcie o co chodzi?!
-
Ona WOLI CIEBIE. Jesteś zadowolony, że zrobiłem z siebie debila?
-
Co?! O czym ty gadasz?!
-
Zostawiliście nam tę durną kartkę, więc zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałem jej
o wszystkim, że nie jest mi obojętna, że cały czas o niej myślę… A ona mi
wyjeżdża, że też się zadurzyła. W TOBIE! Ustaliliśmy, że lepiej będzie, jak
wrócę do Piły. A teraz pozwól, że dokończę się pakować. Nie mam ochoty na
ciebie patrzeć – powiedział Michał, a Zbyszek nie mając pojęcia o co chodzi,
wyszedł z pokoju i skierował się do Karoliny i Maćka
- Nie ogarniam. Powiedział jej wszystko
to, co do tej pory mówił mi, a ona podobno powiedziała mu, że leci na mnie.
Może mi ktoś wytłumaczyć o co chodzi?
- Czekaj, ja z nią pogadam – powiedziała
Karolina kierując się w stronę łazienki – Marta, otwórz!
- Czego chcesz? – spytała Walawska
wpuszczając przyjaciółkę do środka
- Możesz mi powiedzieć, co ty wyrabiasz?
- Ja co wyrabiam? Chyba co ty wyrabiasz?
Kto cię prosił, żebyś się wtrącała? Gdyby nie te twoje głupie gierki od samego
rana, miałabym okazję ci wszystko wytłumaczyć! A tak? Dziękuję, wszystko
spieprzyłaś!
- Ale co się dzieje, dlaczego Zbyszek?
Przecież wczoraj mówiłaś…
- Wczoraj, wczoraj! – Marta zaczęła
przedrzeźniać przyjaciółkę – Przeszło mi! Powiedziałam ci o tym wszystkim i
poczułam, jak wszystko to, o czym mówię ulatuje ze mnie, jak powietrze z
materaca. A rano, widząc ich obu nie miałam wątpliwości, że wczoraj się
pomyliłam. To Zbyszek, a nie Michał…
- Nie, ja zwariuję, dosyć tego, do
cholery! – Karolina na siłę wyciągnęła Martę z łazienki i zaprowadziła do
salonu, następnie to samo zrobiła z Michałem, wołając przy tym resztę – co się
tu kurwa dzieje?! Ty – wskazała na przyjaciółkę – lecisz na niego, a ty –
wskazała palcem na Miśka – lecisz na nią! I to sobie mieliście ustalić podczas
naszej nieobecności! Czy to kurwa takie trudne?!
Zapadła
niezręczna cisza, którą w końcu przerwała Marta swoim wybuchem śmiechu. Zaraz
za nią dołączył Michał.
- Nie, ja się poddaję! – powiedziała
rozbawiona Walawska – spójrzcie tylko na swoje miny, głąby. Jeden–jeden, Misiaki!
- Czyli jak w końcu?! Dogadaliście się,
czy nie?
- No jasne! – Misiek również nie mógł
opanować śmiechu
- Ja z wami po prostu zwariuję! Wywiozą
mnie stąd do psychiatryka i tak się skończy kariera Karoliny Ignaczak, wziętej
pedagog
- Na razie, to ty może chociaż
rozpocznij te studia – Marta znacząco poruszyła brwiami – dobra, to co dzisiaj
robimy?
- Nie wiem, możemy iść do kina, albo do
jakiegoś klubu potańczyć – wymieniał Maciek
- Taa, do klubu… - zaczął śmiać się Zbyszek
– a Młody zostanie domu pilnować?
- W sumie nie mam ochoty na żadną
imprezę, więc może kupimy coś sensownego do picia i po prostu zostaniemy w
domu? – spytała Karolina, na co wszyscy przystali.
Marta
z Michałem postanowili wcześniej pójść na spacer, by mogli pobyć trochę sami.
Zdecydowali się na Starówkę. Przemierzali właśnie Krakowskie Przedmieście,
zajadając się lodami kupionymi w cukierni na Nowym Świecie.
- O, a tu właśnie będę studiować – rzuciła,
wskazując główną bramę Uniwersytetu Warszawskiego – oglądałeś może „Kogel
Mogel”?
- „Kogel Mogel”? – powtórzył Michał –
czekaj, to ta polska komedia, co ona ucieka sprzed ołtarza, bo dowiedziała się,
że się dostała na studia do Warszawy i zostaje opiekunką Piotrusia, bo…
- Tak, o ten film mi chodzi. Tam jest
taka scena, pamiętasz? Jak Kasia staje w tej bramie i wchodzi na kampus
- Faktycznie, było tam coś takiego
- No właśnie, to będąc małą dziewczynką
zawsze sobie wyobrażałam, że tak będzie wyglądać mój początek studiów! –
powiedziała z dumą, na co Michał zareagował śmiechem – no i z czego się
śmiejesz?
- Chciałbym to zobaczyć! – odpowiedział,
nie przestając się śmiać
- A to zapraszam pierwszego
października, to zobaczysz
- Nie dam rady. Ale zrób zdjęcie, a
najlepiej nagraj i sobie obejrzę
- Głupi jesteś – Marta potargała
chłopakowi włosy
Dalszą
drogę przebyli śmiejąc się i wygłupiając, jednak spacerując uliczkami Starego
Miasta Marcie znów udzielił się romantyczny nastrój. Usiedli na ławeczce na
zwanym przez Walawską „Starówkowym tarasie widokowym”.
- Któregoś razu musimy pochodzić po
praskiej stronie – wskazała palcem przed siebie – w sumie to nie pogardziłabym
też wizytą w zoo
- O, do zoo to jutro możemy iść,
zabierzemy resztę, jak będą chcieli i tam połazimy. A co do Pragi… nie boisz
się? Wiesz, różnie ludzie gadają…
- Zwariowałeś? Dla mnie to jakieś
stereotypy, że Praga straszna bo to, czy tamto. Dzielnica jak każde inne. W
sumie nawet chciałabym tam mieszkać. No, ale mamy już te Bielany z Karwowskimi,
więc może na starość się tam przeprowadzę – zaśmiała się – o ile nie postanowię
wrócić do Wałbrzycha, czy coś
Zrobiło
się chłodno, więc wrócili do domu. Po drodze wstąpili do sklepu po zapas
alkoholu na wieczór i udali się na Petofiego 7. A tam impreza trwała w
najlepsze. Muzykę słychać było już na klatce schodowej, więc Marta spodziewała
się tłumów w mieszkaniu. Nic bardziej mylnego! Zbyszek stał na stole z
odświeżaczem powietrza zamiast mikrofonu i śpiewał „Daj mi tę noc”, nieźle się
przy tym wczuwając i przytupując w rytm, natomiast Karolina z Maćkiem w tym
czasie śmiali się, leżąc na kanapie. Gdy piosenka dobiegła końca, cała trójka
zwróciła uwagę na Martę i Michała, którzy na widok Zibiego, pokładali się ze
śmiechu w wejściu do salonu.
- Chodźcie, robimy karaoke! – krzyknął Zbyszek
- No, chyba nie do końca karaoke, skoro
śpiewasz razem z wokalistą – Marcie jako pierwszej udało się opanować śmiech
- Ojj, nieistotne, z wokalistą, czy bez!
Dobra, to kto następny?
- Mogę być ja – powiedziała Marta,
przejmując od Zbyszka „mikrofon” – nie wiem, ogarnijcie mi może „Kiedy powiem
sobie dość” O.N.A. na dobry początek
- To będzie masakra, nie mam zatyczek do
uszu! – śmiał się Zibi
- Bujaj się Bartman, sam nie byłeś
lepszy! – odgryzła się Walawska, wytykając mu język
Śpiewali
dotąd, aż każde zdarło sobie gardło. A repertuar był przeróżny: i disco polo, i
rock, i piosenki z lat ’80, w zasadzie wszystko, co komuś z nich przyszło do
głowy. Dziwili się, że sąsiedzi są na tyle wyrozumiali, że nikt nie przyszedł
ich uciszyć, ani nie wezwał policji. W końcu nad ranem uznali, że wypadałoby
się jednak przespać. Postanowili, że jak wstaną, ogarną wycieczkę do zoo, na
którą tak bardzo nalegała Walawską. Zibi dostał swój przydział w salonie,
natomiast Michał miał spać z Martą. Przed snem jeszcze długo rozmawiali, jak
będzie wyglądać ich „wspólna przyszłość”. No, może to za dużo powiedziane,
jednak nie ulegało wątpliwości, że dystans Warszawa-Piła jakoś trzeba pogodzić.
Telefon, gadu-gadu, czy Skype – a i owszem, ale spotkać się też wypadałoby
czasem. „Wypadałoby”, dobre sobie. Oboje chcieli widywać się jak najczęściej,
ale wiadome było, że ani Marta nie przeprowadzi się nagle do Piły, ani Michał z
kolei nie przeniesie się do Warszawy. Ustalili, że w miarę jak pozwolą im
obowiązki, będą starali się jeździć do siebie na przemian. W końcu usnęli wtuleni
w siebie.
* * *
Dwunasteczka.
💞
OdpowiedzUsuń