sobota, 15 września 2012

ROZDZIAŁ 12.


            Gdy Marta i Michał usłyszeli na klatce głosy ich przyjaciół, zajęli ustalone wcześniej „pozycje” i czekali. Karolina, Maciek i Zbyszek weszli do mieszkania czymś wyraźnie rozbawieni. Szybko jednak miny im zrzedły, gdy zobaczyli idącą w ich kierunku Martę ze łzami w oczach.
- Gdzie jest Michał? – spytała zdumiona Karolina
- Właśnie się pakuje i wraca do domu. Jesteś z siebie zadowolona? – rzuciła Marta, po czym weszła do łazienki, trzaskając drzwiami.
            Narzeczeni wraz ze Zbyszkiem spojrzeli na siebie kompletnie zdezorientowani. Nie rozumieli, co poszło nie tak w ich, z założenia, genialnym planie. Postanowili się podzielić i dowiedzieć się, co zaszło podczas ich nieobecności. Najpierw do akcji wkroczył Zibi:
- Ej, co jest grane? – rzucił do Miśka, wchodząc do pokoju
- Dzięki, możesz być z siebie dumny stary – nawet na niego nie spojrzał, zajęty był pakowaniem
- Powiesz wreszcie o co chodzi?!
- Ona WOLI CIEBIE. Jesteś zadowolony, że zrobiłem z siebie debila?
- Co?! O czym ty gadasz?!
- Zostawiliście nam tę durną kartkę, więc zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałem jej o wszystkim, że nie jest mi obojętna, że cały czas o niej myślę… A ona mi wyjeżdża, że też się zadurzyła. W TOBIE! Ustaliliśmy, że lepiej będzie, jak wrócę do Piły. A teraz pozwól, że dokończę się pakować. Nie mam ochoty na ciebie patrzeć – powiedział Michał, a Zbyszek nie mając pojęcia o co chodzi, wyszedł z pokoju i skierował się do Karoliny i Maćka
- Nie ogarniam. Powiedział jej wszystko to, co do tej pory mówił mi, a ona podobno powiedziała mu, że leci na mnie. Może mi ktoś wytłumaczyć o co chodzi?
- Czekaj, ja z nią pogadam – powiedziała Karolina kierując się w stronę łazienki – Marta, otwórz!
- Czego chcesz? – spytała Walawska wpuszczając przyjaciółkę do środka
- Możesz mi powiedzieć, co ty wyrabiasz?
- Ja co wyrabiam? Chyba co ty wyrabiasz? Kto cię prosił, żebyś się wtrącała? Gdyby nie te twoje głupie gierki od samego rana, miałabym okazję ci wszystko wytłumaczyć! A tak? Dziękuję, wszystko spieprzyłaś!
- Ale co się dzieje, dlaczego Zbyszek? Przecież wczoraj mówiłaś…
- Wczoraj, wczoraj! – Marta zaczęła przedrzeźniać przyjaciółkę – Przeszło mi! Powiedziałam ci o tym wszystkim i poczułam, jak wszystko to, o czym mówię ulatuje ze mnie, jak powietrze z materaca. A rano, widząc ich obu nie miałam wątpliwości, że wczoraj się pomyliłam. To Zbyszek, a nie Michał…
- Nie, ja zwariuję, dosyć tego, do cholery! – Karolina na siłę wyciągnęła Martę z łazienki i zaprowadziła do salonu, następnie to samo zrobiła z Michałem, wołając przy tym resztę – co się tu kurwa dzieje?! Ty – wskazała na przyjaciółkę – lecisz na niego, a ty – wskazała palcem na Miśka – lecisz na nią! I to sobie mieliście ustalić podczas naszej nieobecności! Czy to kurwa takie trudne?!
            Zapadła niezręczna cisza, którą w końcu przerwała Marta swoim wybuchem śmiechu. Zaraz za nią dołączył Michał.
- Nie, ja się poddaję! – powiedziała rozbawiona Walawska – spójrzcie tylko na swoje miny, głąby. Jeden–jeden, Misiaki!
- Czyli jak w końcu?! Dogadaliście się, czy nie?
- No jasne! – Misiek również nie mógł opanować śmiechu
- Ja z wami po prostu zwariuję! Wywiozą mnie stąd do psychiatryka i tak się skończy kariera Karoliny Ignaczak, wziętej pedagog
- Na razie, to ty może chociaż rozpocznij te studia – Marta znacząco poruszyła brwiami – dobra, to co dzisiaj robimy?
- Nie wiem, możemy iść do kina, albo do jakiegoś klubu potańczyć – wymieniał Maciek
- Taa, do klubu… - zaczął śmiać się Zbyszek – a Młody zostanie domu pilnować?
- W sumie nie mam ochoty na żadną imprezę, więc może kupimy coś sensownego do picia i po prostu zostaniemy w domu? – spytała Karolina, na co wszyscy przystali.
            Marta z Michałem postanowili wcześniej pójść na spacer, by mogli pobyć trochę sami. Zdecydowali się na Starówkę. Przemierzali właśnie Krakowskie Przedmieście, zajadając się lodami kupionymi w cukierni na Nowym Świecie.
- O, a tu właśnie będę studiować – rzuciła, wskazując główną bramę Uniwersytetu Warszawskiego – oglądałeś może „Kogel Mogel”?
- „Kogel Mogel”? – powtórzył Michał – czekaj, to ta polska komedia, co ona ucieka sprzed ołtarza, bo dowiedziała się, że się dostała na studia do Warszawy i zostaje opiekunką Piotrusia, bo…
- Tak, o ten film mi chodzi. Tam jest taka scena, pamiętasz? Jak Kasia staje w tej bramie i wchodzi na kampus
- Faktycznie, było tam coś takiego
- No właśnie, to będąc małą dziewczynką zawsze sobie wyobrażałam, że tak będzie wyglądać mój początek studiów! – powiedziała z dumą, na co Michał zareagował śmiechem – no i z czego się śmiejesz?
- Chciałbym to zobaczyć! – odpowiedział, nie przestając się śmiać
- A to zapraszam pierwszego października, to zobaczysz
- Nie dam rady. Ale zrób zdjęcie, a najlepiej nagraj i sobie obejrzę
- Głupi jesteś – Marta potargała chłopakowi włosy
            Dalszą drogę przebyli śmiejąc się i wygłupiając, jednak spacerując uliczkami Starego Miasta Marcie znów udzielił się romantyczny nastrój. Usiedli na ławeczce na zwanym przez Walawską „Starówkowym tarasie widokowym”.
- Któregoś razu musimy pochodzić po praskiej stronie – wskazała palcem przed siebie – w sumie to nie pogardziłabym też wizytą w zoo
- O, do zoo to jutro możemy iść, zabierzemy resztę, jak będą chcieli i tam połazimy. A co do Pragi… nie boisz się? Wiesz, różnie ludzie gadają…
- Zwariowałeś? Dla mnie to jakieś stereotypy, że Praga straszna bo to, czy tamto. Dzielnica jak każde inne. W sumie nawet chciałabym tam mieszkać. No, ale mamy już te Bielany z Karwowskimi, więc może na starość się tam przeprowadzę – zaśmiała się – o ile nie postanowię wrócić do Wałbrzycha, czy coś
            Zrobiło się chłodno, więc wrócili do domu. Po drodze wstąpili do sklepu po zapas alkoholu na wieczór i udali się na Petofiego 7. A tam impreza trwała w najlepsze. Muzykę słychać było już na klatce schodowej, więc Marta spodziewała się tłumów w mieszkaniu. Nic bardziej mylnego! Zbyszek stał na stole z odświeżaczem powietrza zamiast mikrofonu i śpiewał „Daj mi tę noc”, nieźle się przy tym wczuwając i przytupując w rytm, natomiast Karolina z Maćkiem w tym czasie śmiali się, leżąc na kanapie. Gdy piosenka dobiegła końca, cała trójka zwróciła uwagę na Martę i Michała, którzy na widok Zibiego, pokładali się ze śmiechu w wejściu do salonu.
- Chodźcie, robimy karaoke! – krzyknął Zbyszek
- No, chyba nie do końca karaoke, skoro śpiewasz razem z wokalistą – Marcie jako pierwszej udało się opanować śmiech
- Ojj, nieistotne, z wokalistą, czy bez! Dobra, to kto następny?
- Mogę być ja – powiedziała Marta, przejmując od Zbyszka „mikrofon” – nie wiem, ogarnijcie mi może „Kiedy powiem sobie dość” O.N.A. na dobry początek
- To będzie masakra, nie mam zatyczek do uszu! – śmiał się Zibi
- Bujaj się Bartman, sam nie byłeś lepszy! – odgryzła się Walawska, wytykając mu język
            Śpiewali dotąd, aż każde zdarło sobie gardło. A repertuar był przeróżny: i disco polo, i rock, i piosenki z lat ’80, w zasadzie wszystko, co komuś z nich przyszło do głowy. Dziwili się, że sąsiedzi są na tyle wyrozumiali, że nikt nie przyszedł ich uciszyć, ani nie wezwał policji. W końcu nad ranem uznali, że wypadałoby się jednak przespać. Postanowili, że jak wstaną, ogarną wycieczkę do zoo, na którą tak bardzo nalegała Walawską. Zibi dostał swój przydział w salonie, natomiast Michał miał spać z Martą. Przed snem jeszcze długo rozmawiali, jak będzie wyglądać ich „wspólna przyszłość”. No, może to za dużo powiedziane, jednak nie ulegało wątpliwości, że dystans Warszawa-Piła jakoś trzeba pogodzić. Telefon, gadu-gadu, czy Skype – a i owszem, ale spotkać się też wypadałoby czasem. „Wypadałoby”, dobre sobie. Oboje chcieli widywać się jak najczęściej, ale wiadome było, że ani Marta nie przeprowadzi się nagle do Piły, ani Michał z kolei nie przeniesie się do Warszawy. Ustalili, że w miarę jak pozwolą im obowiązki, będą starali się jeździć do siebie na przemian. W końcu usnęli wtuleni w siebie.

* * *
Dwunasteczka.

1 komentarz: