Obudził
go w środku nocy ten sam sen. Sen, który towarzyszył mu od jakiegoś czasu. Po
raz kolejny spojrzał na to zdjęcie i zaczął rozmyślać. Chłopiec i dziewczynka
uśmiechali się do niego zza szybki w ramce. Wiedział, że znowu nie zaśnie
do rana. Ale nic na to nie mógł poradzić – sen prześladował go, czy tego
chciał, czy nie. Wciąż nie mógł zrozumieć, dlaczego wszystko potoczyło się
właśnie tak. Zajrzał do sąsiedniego pokoju. Spała w najlepsze, jak zawsze w poprzek
łóżka. Przykrył ją, pocałował w czoło, po czym wyszedł cicho zamykając
drzwi, by jej nie obudzić. Zszedł do kuchni, wziął wodę i usiadł przy
stole. W jego głowie ciągle pojawiały się obrazy z przeszłości oraz
pytania, na które nie znał odpowiedzi. Przymknął oczy, wracając wspomnieniami
do jednego z najszczęśliwszych dni w jego życiu. Pewnego jesiennego
popołudnia siedem lat temu, od którego tak naprawdę wszystko zaczęło się dla
niego na nowo…
*
* * 8 lat temu * * *
Państwo Walawscy mieszkali w jednorodzinnym
domu w Wałbrzychu. Jerzy Walawski był geodetą i miał biuro w centrum
miasta, chociaż i tak często pracował w domu. Jego żona, Anna, była pediatrą w
pobliskiej przychodni, dodatkowo brała dyżury w szpitalu. Mieli dwie córki:
Joannę i Martę, pomiędzy którymi różnica wieku wynosiła 10 lat.
Joanna, poszła w ślady matki, kończąc studia
na Akademii Medycznej w Białymstoku z wyróżnieniem. Wybrała jednak
chirurgię, która pasjonowała ją od dziecka. W trakcie studiów poznała Marcina
Sławskiego i, jak twierdzą oboje, była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Pracują w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku w Klinice
Chirurgii Klatki Piersiowej. Mają trzyletniego synka Kubusia – oczko w głowie
całej rodziny.
Marta
to typowa humanistka. Ukończyła II Liceum Ogólnokształcące im. Hugona Kołłątaja
w klasie o profilu historyczno – lingwistycznym. W maju bieżącego roku
przystąpiła do matury z języka polskiego, języka angielskiego, historii i
wiedzy o społeczeństwie – wszystko zdawała na poziomie rozszerzonym. Czeka w
tej chwili na wyniki, a dzień rozdania „świadectw dojrzałości” zbliża się
wielkimi krokami. Cała rodzina wspiera Martę, która faktu, że zdała jest pewna.
Obawia się tylko z jakim skutkiem, ponieważ marzy jej się historia na
Uniwersytecie Warszawskim i martwi się, że uzyskane wyniki mogą nie wystarczyć.
W domu naprzeciwko państwa Walawskich
mieszkała rodzina Ignaczaków. Pan Janusz w przeszłości był siatkarzem,
obecnie jest trenerem Koksowni Wałbrzych. Pani Hanna natomiast w przeszłości
grała w piłkę ręczną, obecnie zajmuje się domem. Państwo Ignaczakowie mieli
dwójkę dzieci. Starszy syn, Krzysztof, odziedziczył po rodzicach zamiłowanie do
sportu i grał w siatkówkę na pozycji libero. I to nie byle jak! Od 2 lat gra w
drużynie BOT Skra Bełchatów, natomiast od 6 lat pojawia się w reprezentacji
Polski. W tej chwili trwa faza interkontynentalna Ligi Światowej, więc
Krzysztof przebywa w Katowicach i przygotowuje się razem z całą kadrą do
jutrzejszego meczu z Serbią i Czarnogórą. Dzisiejszy udało się wygrać
3:1, więc apetyt na jutrzejsze zwycięstwo jest ogromny.
Młodsza córka, Karolina, była
rówieśniczką Marty. Chodziły do tego samego liceum, ale Karolina wybrała klasę
o profilu ogólnym i w tym roku również przystąpiła do matury. Zdawała egzamin z języka
polskiego, języka francuskiego oraz matematyki i biologii. Tylko matematykę
wybrała na poziomie podstawowym, pozostałe przedmioty zdecydowała zdać
rozszerzone. Marzyły jej się studia pedagogiczne, podobnie jak Marcie, na
Uniwersytecie Warszawskim. Chłopak Karoliny, Maciek, był od niej 2 lata
starszy. Również pochodził z Wałbrzycha i studiował budownictwo na Politechnice
Warszawskiej. Dlatego Karolina chciała dostać się na warszawską uczelnię, aby
mogli razem zamieszkać.
Rodziny
Walawskich i Ignaczaków przyjaźniły się ze sobą niemal od zawsze. Marta z
Karoliną chodziły do jednego przedszkola, do jednej klasy w podstawówce,
dopiero w liceum wybrały inne klasy, ale przyjaźń została. Jednak od zawsze
Marta przyjaźniła się także z Krzysztofem, pomimo różnicy wieku wynoszącej 8
lat. Na początku, będąc małą dziewczynką, zazdrościła Karolinie starszego
brata, którego ona nie miała. Z upływem lat zrozumiała, że nie potrzeba więzów
krwi, by traktować kogoś jak rodzinę. W dzieciństwie Krzysztof zawsze stawał w
jej obronie, gdy ktoś jej dokuczał. Później to jemu wypłakiwała się na
ramieniu, gdy miała problemy, gdy przyszły pierwsze zawody miłosne itd. Również
Krzysztof uwielbiał towarzystwo Marty. Owszem, miał kolegów, przyjaciół, ale
zawsze bardzo sobie cenił rozmowy z Martą, wszelkie jej rady i uwagi. Pomimo,
że w domu od dawna bywał gościem, mieli ze sobą stały kontakt. Telefony, smsy
oraz długie rozmowy na Skype były codziennością. Nieraz Marta dostawała burę od
rodziców za rachunki, jakie przychodziły za jej komórkę. Oprócz Marty dla
Krzyśka liczyło się również zdanie Arka. Grali razem w reprezentacji,
a w przeszłości w drużynie AZS Częstochowa. Arek z Agnieszką
niejednokrotnie przyjeżdżali do Wałbrzycha do państwa Ignaczaków, a i Marta z
Karoliną bardzo chętnie spotykały się z nimi, będąc w odwiedzinach u
Krzyśka w Częstochowie. Za miesiąc Arek z Agą w końcu powiedzą sobie
sakramentalne „tak”. Cała rodzina Ignaczaków oraz Marta są zaproszeni na ślub,
a do tego Krzysiek będzie świadkiem. Ale najpierw te nieszczęsne wyniki matur i
decyzje o przyjęciu na studia…
Jest
koniec czerwca 2005 roku. Tu rozpoczyna się historia, która na zawsze zmieniła
bieg życia tych dwóch rodzin, dostarczając im niejednokrotnie wielu radości,
wzruszeń, ale także smutku i żalu.
* * *
No to zaczynamy. Konstruktywna krytyka mile widziana. Pozdrawiam, niecodzienna.
Siema poleciłaś tego bloga na mojej stronie na Facebooku "waleczni siatkarze ..." no i prolog bardzo mi się podoba uwielbiam takie opowiadania dają ponieść wodze fantazji :) . W wolnym czasie zapraszam do mnie na maryska-i-maka :) . Pozdrawiam MikaxD bądź Wredota^^
OdpowiedzUsuńtrafiłam na twojego bloga poprzez facebook'a. Z czystej ciekawości zajrzałam i nie żałuje. Twój blog jest świetny.
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się kolejnych notek ; *