Od rozstania z Michałem minęły dwa tygodnie i marzec, a
co za tym idzie również pierwsze oznaki wiosny, na dobre rozgościły się w
Warszawie. Marta powoli wychodziła z „dołka”, co cieszyło wszystkich dookoła.
Kubiak z kolei po zmianie numeru telefonu przez Walawską odpuścił w końcu i
przestał się z nią kontaktować. Dziewczyna z kolei prowadziła intensywniejszy
niż dotychczas tryb życia. Uczelnia, siłownia, basen, dodatkowy kurs z
angielskiego, od czasu do czasu spotkanie ze znajomymi, więc nic dziwnego, że
wracając do domu od razu szła spać zmęczona całym dniem. Któregoś dnia obudziła
się zlana potem. Zaskoczona przebrała się i przykręciła kaloryfery. Sytuacja
powtarzała się nawet, gdy Marta wyłączyła ogrzewanie w pokoju, a także spała
przy otwartym oknie. Oprócz tego zaczęła gorączkować wieczorami. Początkowo
tłumaczyła to obecnym trybem życia, jednak gdy temperatura nie stabilizowała
się, a także po wielu namowach, prośbach i groźbach Karoliny, Walawska
zdecydowała się w końcu na wizytę u lekarza. Młodsza Ignaczakówna postanowiła,
że wybiorą się tam razem. Tak więc nazajutrz z samego rana udały się do
przychodni uniwersyteckiej.
- Pani Walawska? –
młoda pielęgniarka wyłoniła się z gabinetu uśmiechając się życzliwie –
zapraszam do środka, lekarz już czeka
- Dziękuję – Marta
odwzajemniła uśmiech i wzięła od pielęgniarki swoją kartę
- Dzień dobry pani
Marto, co panią do mnie sprowadza? – za biurkiem siedział starszy mężczyzna,
który założył okulary i przejrzał otrzymaną od dziewczyny historię choroby
dziewczyny
- Od jakiegoś czasu
miewam wysoką gorączkę i, pewnie przez to, w nocy budzę się zlana potem. Czasem
pojawia się kaszel, a dodatkowo ciągle czuję się zmęczona, ale to pewnie przez
mój tryb życia, ostatnio jestem bardzo zabiegana, do tego dużo czasu spędzam na
siłowni i na basenie.
- Rozumiem… a jakieś
dodatkowe objawy? Może spadła pani ostatnio na wadze lub miewa pani jakieś
bóle?
- Od dawna staram się
zdrowo odżywiać, więc siłą rzeczy coś tam mi się schudło. Bóle? Hmm… tak,
czasami podczas gorączki boli mnie wszystko jak przy grypie, więc to pewnie to.
- Hola, hola młoda
damo! – lekarz uśmiechnął się i puścił oczko zza okularów - pozwól, że cię
zbadam i wydam odpowiednią diagnozę
Po wszystkich wykonanych czynnościach doktor zaczął
skrupulatnie wypełniać rubryczki w karcie Marty, a także stos dodatkowych
kartek. Wręczając je dziewczynie rzekł:
- Pani Marto, wszystko
wskazuje na mononukleozę. Tutaj te powiększone węzły chłonne tak mi
podpowiadają i ta gorączka też. Wolałbym jednak upewnić się dodatkowymi
badaniami. Dlatego wypisałem pani skierowanie, z którym uda się pani do naszego
szpitala na Banacha i tam zrobimy pani dodatkowe badania. Jest pani na czczo,
czy jadła już pani jakieś śniadanie?
- Nie, nic dziś nie
jadłam, piłam tylko wodę mineralną.
- To dobrze, woda
mineralna nie wpływa na wyniki badania. W takim razie, żeby pani nie ciągać
kilka razy, proszę od razu tam pojechać i udać się do laboratorium, które
znajduje się na parterze, na lewo od głównego wejścia. Tam zostanie pani
pobrana krew do badania i materiał z węzła chłonnego, najlepiej szyjnego, bo
jest najdogodniejszy. Następnie proszę się udać na drugie piętro na
prześwietlenie klatki piersiowej, dobrze?
- Jasne, jestem
samochodem z przyjaciółką, więc zaraz tam pojedziemy
- Świetnie, w takim
razie już dzwonię, że będzie tam pani w ciągu najbliższej godziny. Jak tylko
otrzymam wyniki, to skontaktuję się z panią telefonicznie. Rozumiem, że numer
znajdę w pani historii choroby, zgadza się?
- Tak. Panie doktorze,
a z tym węzłem chłonnym to coś poważnego?
- Nie, to zwykłe
rutynowe badanie. Chciałbym mieć pewność na sto procent, że się nie pomyliłem,
mononukleoza ma często objawy także innych chorób, także proszę się nie o nic
nie martwić. Tak jak mówiłem, jak tylko będę miał pani wyniki, od razu do pani zadzwonię.
- Dobrze, w takim razie
dziękuję bardzo – Marta wstała i zmierzała w stronę wyjścia
- I proszę pamiętać, że
najlepszym lekarstwem w przypadku mononukleozy jest leżenie w łóżku i tak zwane
„przeczekanie” choroby. Dlatego proszę pić dużo płynów i zażywać leki na zbicie
gorączki, które pani przepisałem. Tymczasem ja, tak jak już powiedziałem,
skontaktuję się z panią od razu, gdy tylko otrzymam pani wyniki.
- Jeszcze raz bardzo
dziękuję, do widzenia!
Walawska opuściła gabinet i razem z Karoliną pojechały do
wskazanego przez lekarza szpitala, gdzie zgodnie z wypisanymi skierowaniami,
zostały jej zrobione badania. Wyniki miały zostać dostarczone do przychodni w
ciągu najbliższego tygodnia, tak więc dziewczyny wróciły na Petofiego.
Ignaczakówna od razu wysłała przyjaciółkę do łóżka przygotowując jej herbatę z
sokiem malinowym. Marta natomiast wiedząc, że będzie teraz miała aż nadto czasu
wolnego, wzięła się za powtarzanie materiału z kursu angielskiego.
Dni mijały, jednak stan zdrowia dziewczyny uległ
niewielkiej poprawie. Dodatkowo wokół śladu po pobraniu krwi pojawiło się
zasinienie i jak na zwykłe ukłucie goiło się bardzo długo. Po dziesięciu dniach
od przeprowadzonych badań Walawską obudził telefon.
- Witam serdecznie, Jan
Ziółkowski, przychodnia uniwersytecka. Pani Marta, zgadza się?
- Tak doktorze, dzień
dobry
- Pani Marto prosiłbym,
aby jak najszybciej przyjechała pani do mnie, dobrze? Sprawa jest dość pilna.
- Jasne, zaraz będę.
Czy coś się stało?
- To nie jest rozmowa
na telefon, jak pani przyjedzie wszystko pani wytłumaczę. Proszę w rejestracji
powiedzieć, że do pani dzwoniłem, pielęgniarki będą wiedziały, że ma pani wejść
bez kolejki.
- Oczywiście, już jadę.
Dwie godziny później Walawska opuściła gabinet doktora
Ziółkowskiego. Niewiele myśląc zadzwoniła do Krzyśka.
- Co tam Mała,
stęskniłaś się? – usłyszała po drugiej stronie roześmiany głos przyjaciela
- Potrzebuję pogadać –
odpowiedziała apatycznie
- Co się dzieje? –
zaniepokoił się - poczekaj oddzwonię, w końcu mam do ciebie darmo…
- Nie, nie chcę
rozmawiać przez telefon – przerwała Marta – to nie jest rozmowa na telefon.
Mogę przyjechać?
- Jasne, wiesz
przecież, że mój dom stoi dla ciebie zawsze otworem
- Będę wieczorem –
rozłączyła się nie czekając na odpowiedź
„Kochani!
Przepraszam, że uciekam jak ostatni tchórz, ale potrzebuję tego w tej chwili.
Wyjeżdżam do Krzyśka na kilka dni. Muszę przemyśleć kilka spraw, coś sobie
poukładać. Jutro któreś z nas wszystko Wam wytłumaczy. Nie martwcie się o mnie,
Wasza M.” – jeszcze raz przeczytała niedbale wyrwaną kartkę, po czym
odłożyła ją na stole i chwytając torbę, w którą zapakowała rzeczy niezbędne jej
na kilka najbliższych dni opuściła mieszkanie. Droga do Bełchatowa dłużyła się
w nieskończoność. Zastanawiała się, co powie swojemu przyjacielowi i jak on
zareaguje na informacje, które ma mu do przekazania. W końcu dotarła pod blok
Ignaczaka. Czym prędzej zaparkowała samochód i weszła na górę. Przywitała się z
przyjacielem, który widząc jej minę od razu wiedział, że ich rozmowa będzie
poważna.
- Co się dzieje?!
Karolina wydzwania do mnie co pół godziny! Mówi, że nie może się do ciebie
dodzwonić, w kółko powtarza coś o jakiejś kartce, którą zostawiłaś w mieszkaniu!
– wprowadził ją do salonu, gdzie oboje usiedli na kanapie
- Za chwilę Krzyś.
Zrobiłbyś mi coś do picia?
- Jasne, daj mi chwilę
– czym prędzej przyrządził herbatę i pamiętając o soku malinowym postawił tacę
na stole w salonie. Walawska wtuliła się w przyjaciela próbując wytłumaczyć mu
swoje zachowanie
- Krzyś… nie wiem jak
zacząć… tak cholernie się boję…
- Mała proszę, powiedz
mi co się dzieje… czego się boisz?
- Pamiętasz, jak po
moim rozstaniu z Michałem obiecałeś mi, że nigdy mnie nie zostawisz? Bez
względu na to, co się wydarzy?
- Jak mógłbym
zapomnieć, przecież to naturalne.
- To może tak: jakbyś
zareagował, gdybym powiedziała ci, że mamy niewiele czasu?
- Niewiele czasu na co?
Proszę, nie twórz zagadek… - odpowiedział niepewnie. Jednak to, co usłyszał
sprawiło, że szklanka z herbatą, którą właśnie trzymał, upadła na podłogę i
rozbiła się w drobny mak.
- Umieram Krzysztof.
Wykryli u mnie ziarnicę złośliwą.
* * *
No to jest kolejny. Już prawie wszystko jasne, po następnym będzie jeszcze jaśniejsze. Chyba tyle na dziś, bez większych informacji duszpasterskich. Dziękuję, że ktoś czekał i czyta :) Następny w okolicach weekendu, najpóźniej za tydzień.
Się porobiło... Tylko dlaczego teraz, gdy Marta zaczęła wychodzić na prostą... Trochę mi ta sprawa choroby kuję na sercu, ale również bardzo ciekawi... No nic, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dzuzeppe
Ożesz ty! Nie tego się spodziewałam. Marta, Marta, nie umieraj :<
OdpowiedzUsuńNic nie jest jasne, ja zabraniam jej umierać.
OdpowiedzUsuńNie skomentuje. Dostaj załamania! Jak możesz! Nie uśmierca się bohaterów w połowie akcji! Tylko ja wyczycniam takie numery. Jako czytelnik KATEGORYCZNIE ZABRANIAM!
OdpowiedzUsuńTrafiam na taką historię- a tu od razu śmierć ;( Smuteczek. Może jakieś cudowne ozdrowienie? ;) Informuj o nowościach! I zapraszam do mnie- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na 2 rozdział na http://add-me-wings.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Dzuzeppe
PS. Przepraszam za SPAM
zapraszam na trzeci rozdział na http://add-me-wings.blogspot.com/
UsuńProszę, nie uśmiercaj Marty, za dużo ostatnio się naczytałam blogów ze smutnymi zakończeniami :c
OdpowiedzUsuń