Tak jak przypuszczała Marta, to był jeden z trudniejszych tygodni w jej życiu. W całej tej sytuacji pocieszeniem był fakt, że Aga nie odniosła dużych obrażeń w wypadku i już w poniedziałek w nocy wróciła z rodzicami oraz rodziną Arka do Częstochowy. We wtorek od rana Walawska razem z Karoliną i Magdą Szymańską przebywały w mieszkaniu Agi i Arka, pomagając w rozpakowaniu dziewczynie. Początkowo wszystko szło sprawnie mimo, że Aga była bardzo apatyczna i wszystkie czynności wykonywała mechanicznie. Dramat rozpoczął się, gdy z kosmetyczki wypadły jej kolczyki ślubne. Wtedy to Agnieszka rozpłakała się na dobre i do momentu wyjścia na mszę za Arka siedziała w fotelu, przytulając do siebie owe znalezisko i płacząc. Nie dało rady niczym jej uspokoić, a i dziewczyny wiedziały, że nie ma to większego sensu. W końcu one same czuły się fatalnie, a to co przeżywała Aga mogły sobie tylko wyobrazić i wiadome było, że jej ból jest o wiele silniejszy.
Około 17.30 przyjechał Krzysiek razem z Michałem, Maćkiem i Grześkiem Szymańskim, którzy cały dzień pomagali rodzicom i teściom Arka w kwestiach organizacyjnych dotyczących mszy, przewiezienia Arka do Ostrołęki oraz czwartkowego pogrzebu, później spędzili czas u Michała i Dagmary. Wszyscy zapakowali się do samochodów i pojechali do Katedry Świętej Rodziny, gdzie o 18.00 miała rozpocząć się msza. Kościół, a także plac przed nim wypełnione były po brzegi. Rodzina, znajomi, siatkarze – zarówno z reprezentacji Polski, jak i z zespołu Wkręt-met Domex AZS Częstochowa, w którym przez ostatnie cztery lata przed wyjazdem do Padwy grał Arek, jak również tłumy kibiców i ważne osobistości zarówno z Częstochowy, jak i całej Polski – wszyscy przybyli, by pożegnać Arka tu w Częstochowie. Sztandar AZSu nieśli Edward Skorek i Stanisław Gościniak, natomiast trumnę - przyjaciele z boiska i prywatnie: Krzysiek z Piotrkiem Gackiem, Grzesiek Kokociński z Łukaszem Żygadło i Piotrek Gruszka z Grześkiem Szymańskim. Marta nie mogła patrzeć na Krzyśka. Wtulona w objęcia Michała płakała jak małe dziecko. Dwa miesiące wcześniej był świadkiem na jego ślubie, by teraz razem z kolegami prowadzić go w jego przedostatnią podróż, ostatnią w Częstochowie. Były przemówienia, były łzy wszystkich, atmosfera była tak ciężka, że śmiało można było ją kroić nożem. Kolejny wybuch płaczu dopadł Martę, gdy przemawiał Andrzej Gołaszewski, wiceprezes PZPS.
Około 17.30 przyjechał Krzysiek razem z Michałem, Maćkiem i Grześkiem Szymańskim, którzy cały dzień pomagali rodzicom i teściom Arka w kwestiach organizacyjnych dotyczących mszy, przewiezienia Arka do Ostrołęki oraz czwartkowego pogrzebu, później spędzili czas u Michała i Dagmary. Wszyscy zapakowali się do samochodów i pojechali do Katedry Świętej Rodziny, gdzie o 18.00 miała rozpocząć się msza. Kościół, a także plac przed nim wypełnione były po brzegi. Rodzina, znajomi, siatkarze – zarówno z reprezentacji Polski, jak i z zespołu Wkręt-met Domex AZS Częstochowa, w którym przez ostatnie cztery lata przed wyjazdem do Padwy grał Arek, jak również tłumy kibiców i ważne osobistości zarówno z Częstochowy, jak i całej Polski – wszyscy przybyli, by pożegnać Arka tu w Częstochowie. Sztandar AZSu nieśli Edward Skorek i Stanisław Gościniak, natomiast trumnę - przyjaciele z boiska i prywatnie: Krzysiek z Piotrkiem Gackiem, Grzesiek Kokociński z Łukaszem Żygadło i Piotrek Gruszka z Grześkiem Szymańskim. Marta nie mogła patrzeć na Krzyśka. Wtulona w objęcia Michała płakała jak małe dziecko. Dwa miesiące wcześniej był świadkiem na jego ślubie, by teraz razem z kolegami prowadzić go w jego przedostatnią podróż, ostatnią w Częstochowie. Były przemówienia, były łzy wszystkich, atmosfera była tak ciężka, że śmiało można było ją kroić nożem. Kolejny wybuch płaczu dopadł Martę, gdy przemawiał Andrzej Gołaszewski, wiceprezes PZPS.
- Wszyscy
sobie zadajemy pytanie, dlaczego właśnie teraz Arek musiał odejść? Widocznie
Najwyższy Trener potrzebował go w niebiańskiej reprezentacji, gdzie będzie grać
razem z takimi siatkarzami jak Hubert Wagner, Zdzisław Ambroziak, Aleksander
Skiba – zakończył Gołaszewski.
Po mszy trumnę do karawanu znów nieśli przyjaciele Arka.
Tłum przed katedrą wołał tak, jak na meczach z jego udziałem: „Arek Gołaś, Arek
Gołaś!” To nie poprawiało nastroju nikomu. Płakali wszyscy: od najbliższych, po
kibiców, kobiety, mężczyźni, dzieci – nie było wyjątków. Agnieszka, również
płacząc, tuliła i pocieszała płaczące fanki, którym dodawała otuchy. Kibice
również nie pozostawali jej dłużni. Podkreślali, że na pewno wszystko się ułoży
i powtarzali to, co dotąd powtarzała jej rodzina i przyjaciele: że musi być
silna. Dla Arka, który będzie się o nią troszczył. Gdy trumna spoczęła w
karawanie, który powoli zaczął odjeżdżać rozległy się gromkie brawa. To
dowodzi, jak wielkim człowiekiem był Arek według każdego. W ten właśnie bardzo
piękny sposób historia Arkadiusza Gołasia w Częstochowie dobiegła końca.
W środę rano karawan z Arkiem, państwo Gołaś z Kasią,
państwo Dziewońscy z Agnieszką oraz Krzysiek, Marta z Michałem i Karolina z
Maćkiem wyjechali do Ostrołęki. Po południu odbywał się różaniec dla rodziny i
najbliższych, jednak przed kaplicą przy ulicy Kujawskiej i tak zebrał się tłum
ostrołęczan, którzy modlili się za duszę Arka. Przez całe nabożeństwo przy
otwartej trumnie siedziała Aga, trzymając Arka za rękę. Podobnie jak w ostatnich
dniach nikt nie szczędził łez. Krzysiek miał na szczęście wsparcie Ewy, u
której swoją drogą cała piątka nocowała. Cały pobyt w kaplicy trwał kilka
godzin, każdy miał możliwość osobiście pożegnać się po raz ostatni z ukochanym synem,
wnuczkiem, bratem, zięciem, siostrzeńcem, bratankiem, kuzynem, czy po prostu przyjacielem.
W czwartek o 14.30 w kościele Świętego Franciszka z Asyżu
rozpoczęła się ostatnia podróż Arka. Podobnie jak w Częstochowie, tak i w
Ostrołęce obecne były tłumy. Po mszy kondukt przeszedł ulicami miasta na
cmentarz. Ostatnie pożegnanie było bardzo krótkie. Mimo wszystko, nikt nie
chciał przedłużać tej chwili. Przed samym opuszczeniem trumny do grobu Krzysiek
położył na niej koszulkę z numerem „16”, która również spoczęła w grobie. Ten
gest sprawił, że Marta kolejny raz zaczęła płakać. „Żegnaj przyjacielu” dobiegł
do niej szept stojącego obok Krzyśka, któremu po policzkach ciekły łzy. Widok
ten rozkleił ją jeszcze bardziej. Gdy zakopywano trumnę, kibice podobnie jak w
Ostrołęce skandowali imię i nazwisko Arka. Wszystkie szaliki, zarówno
biało-czerwone z napisem „Polska”, jak i w barwach AZS Częstochowy były w
górze. Wszyscy składali kwiaty i palili znicze. Agnieszka płakała w objęciach
Krzyśka, który starał się chronić dziewczynę przed kibicami. Wiedział, że chcą
oni złożyć kondolencje, jednak obawiał się, czy Aga to wytrzyma.
Po pogrzebie cała rodzina Arka oraz Krzysiek, Marta z
Michałem, Karolina z Maćkiem, Grzesiek z Magdą, Michał z Dagmarą, Mariusz z
Pauliną oraz Piotrek z Agatą zostali zaproszeni na obiad do ostrołęckiej
restauracji, po której wspomniana jedenastka ruszyła w drogę. Dochodziła 18:00,
więc Walawska po konsultacji ze współlokatorami zaprosiła wszystkich do ich
mieszkania na Petofiego, by nie musieli jechać po nocy. Tak więc pożegnali się
z Agą, oraz rodzicami i teściami Arka, po czym ruszyli w drogę. Przed wyjazdem
z Ostrołęki, zajechali jeszcze na cmentarz. Najdłużej przy grobie został Krzysiek.
Gdy długo nie wracał, Marta postanowiła po niego pójść, bo czas zaczynał
naglić. Siedział na ławeczce. Gdy była już dość blisko usłyszała słowa
przyjaciela:
- I Agą się opiekuj,
Stary… Strasznie cierpi… - Marta położyła przyjacielowi rękę na ramieniu, który
zwrócił się do niej – to bez sensu Mała… dwa miesiące temu byłem świadkiem na
jego ślubie, a we wtorek i dziś nieśliśmy z chłopakami jego trumnę. Gdzie tu
jest sens? – prychnął na końcu, ocierając łzy
- Gdzieś jest…
przynajmniej tamten go widzi – powiedziała wskazując ręką niebo – chodź, jesteś
zmarznięty. Poza tym chcielibyśmy już jechać… - dodała niepewnie
- Dziękuję Mała, że
jesteś… - powiedział Krzysiek przytulając przyjaciółkę – nie wiem, jakbym sobie…
- Dałbyś sobie na pewno
radę – przerwała mu Marta i uśmiechnęła się – jesteś przecież dużym dzielnym
chłopcem, który niczego się nie boi
- Teoretycznie tak – odwzajemnił
uśmiech, robiąc to po raz pierwszy od piątku, po czym oboje ruszyli w stronę
głównej bramy.
Musieli trochę pokombinować w rozkładzie pasażerów,
ponieważ Walawska nie zgadzała się, żeby Krzysiek prowadził w takim stanie, co
popierali przede wszystkim Karolina z Maćkiem i Grzesiek z Magdą. Michał z
kolei nie był zbyt zadowolony z faktu, że miałby podróż spędzić oddzielnie z
Martą, za co porządnie oberwał od niej na osobności. W końcu udało się: Karolina
z Maćkiem i Michałem na przodzie „wycieczki” w samochodzie Karwowskiego,
Grzesiek i Magda z Krzyśkiem i Martą w aucie Ignaczaka, Michał i Dagmara swoim
samochodem, zabierając Piotrka z Agatą, natomiast Mariusz i Paulina zamykali ten
sznur autem Marty („niech tylko zobaczę jedna rysę, to pożałujesz Wlazły!”).
Podróż minęła im bardzo szybko. Walawska wraz z Krzyśkiem usnęli zanim jeszcze
zdążyli wyjechać z Ostrołęki i spali do samej Warszawy. Na Petofiego dotarli
dobrze po 21. Wszyscy zmęczeni byli wrażeniami ostatnich dni, więc każdy marzył
o pójściu spać. Rozpoczęło się kolejne planowanie na miarę strategii wojennych:
jak wszystkich ułożyć, żeby było wygodnie. Mieszkanie, jak wiadomo, małe nie
było. Jednak nawet trzy pokoje mogą nie wystarczyć, jeśli nocować ma jedenaście
osób. Na szczęście zarówno rodzice Marty, jak i państwo Ignaczak są na tyle
zapobiegawczy, że zaopatrzyli dziewczyny w dużą ilość pościeli oraz w dmuchane
materace. Wszyscy postanowili, że Gackowie, Michał z Dagmarą i Mariusz z
Pauliną będą spali w salonie, Marta z Michałem i Karolina z Maćkiem w pokoju
narzeczonych, natomiast Grzesiek z Magdą i Krzysiek w pokoju Walawskiej.
- Gato jesteś
najniższy, weźcie z Agatą materac – marudził Winiar
- Przecież chyba
wygodniej ci na materacu, niż na łóżku? – odpowiedział Piotrek
- Za nisko i za bardzo…
bujająco – odpowiedział Michał, czym wprawił wszystkich w rozbawienie – no co,
nawet nie wiecie jak pozostałości choroby lokomocyjnej potrafią dać się we
znaki na takim materacu! – teraz śmiali się już wszyscy
- O co chodzi? –
spytała Marta słysząc rozmowę z drugiego pokoju – trzy pary i trzy noce do
przespania, będziecie się zmieniać. A na dziś proponuję losowanie
- Jak trzy noce? –
spytał zdumiony Mariusz – przecież do jutra jest jedna noc?
- No chyba nie
myślicie, że z Karoliną i Maćkiem puścimy was na te wasze Bełchatowy i
Częstochowy jutro? Macie wszyscy wolne do niedzieli, więc zostajecie do
niedzieli. Muszę się wami nacieszyć, bo pewnie następny raz zobaczymy się, jak
przyjedziecie do Warszawy na mecz!
- Ale nie chcielibyśmy
nadużywać… - zaczęła Agata
- Żadnego „ale”! Będzie
mi przykro, jak nas jutro zostawicie
- W sumie czemu nie? –
odezwała się Paulina – ruszymy na zakupy w weekend – dodała znacząco poruszając
brwiami, a Dagmara pokiwała głową
- O nie… - dalej
marudził Winiar – to oznacza Panowie kryzys w naszych portfelach!
- No, czyli wszystko
dogadane! – Walawska uśmiechnęła się do nich – a teraz wybaczcie, ale muszę was
opuścić. Misiek od pół godziny mi marudzi, że jest zmęczony, ja z resztą też.
Tak więc dobranoc – dodała, po czym wróciła do pokoju Karoliny i Maćka.
Cała trójka smacznie spała, więc Marta delikatnie
wpasowała się w objęcia Michała, starając się go nie obudzić. Kubiak tylko
uśmiechnął się nie otwierając oczu, po czym szczelnie objął Walawską.
* * *
Wróciłam!
Wybaczcie, że tak długo to trwało, ale czas leci tak szybko, że nie zdążyłam
się obejrzeć, a od ostatniego rozdziału minął prawie miesiąc! Inne obowiązki
mnie zawezwały i tak to właśnie się kończy. Ale teraz jestem, ze starymi i
nowymi pomysłami, więc postaram się, by następne rozdziały pojawiały się
regularnie, mniej więcej raz w tygodniu. Dodatkowa informacja jest taka, że
musicie teraz przygotować się na duże skoki w czasie, gdyż do tak zwanej przeze
mnie "akcji właściwej" jest jeszcze około roku, więc muszę trochę
poskakać do przodu, żeby Was nie zanudzić tym, co w ogólnym zarysie mojej
szmirki jest tylko wstępo-tłem :) W tym rozdziale jest mało akcji, ale same
rozumiecie, że tematu Arka nie mogłam zostawić na etapie poprzedniego
rozdziału. Aczkolwiek pozornie ten temat kończymy ("pozornie", gdyż
jako przyjaciel Krzyśka, a przez to i Marty, będzie się przewijał, np. w
ewentualnych wspomnieniach. No i jest jeszcze Aga, która też w jakiś sposób na
pewno będzie częścią "Układu z życiem"). Poza tym w zakładce
bohaterowie pojawiła się już nowa osoba, Barbara Zawadzka. Po opisie oczywiście
od razu wiadomo, kim będzie. Miała zostać wprowadzona już w tym rozdziale, ale
przedłużyła mi się akcja częstochowsko-ostrołęcka, więc prawdopodobnie pojawi
się już w osiemnastce.
Dziękuję za
wszystkie pozytywne opinie, które niesamowicie budują i motywują do dalszej
zabawy w pisanie. Życzę miłej lektury :) Pozdrawiam, niecodzienna.
Kobieto, totalnie się przez Ciebie rozkleiłam!
OdpowiedzUsuńNie, nie nie... PRzez ciebie siedzę i ryczę, tak samo jak we wrześniu, kiedy była rocznica jego śmierci.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie mogę czytac takiego czegoś, dlatego że się szybko rozklejam. Opisałaś to tak.... żywo, jakbym stała obok bohaterów i z nimi przeżywała ten dramat... MAm nadzieję, że w sercach pozostanie pamięc o przyjacielu, a on nad nimi będzie czuwał z nieba.
Informuj mnie o nowych i zapraszam do siebie www.zakazane-pragnienie.blog.onet.pl
I kolejny rozdział przepłakany , naprawdę można się poczuj częścią tego opowiadania 😚
OdpowiedzUsuń